Nieczynne witryny Sejmu, Kancelarii Premiera, Ministerstwa Kultury. Włamania do oficjalnych serwisów i podmiana treści, próby cyberwłamań do osób publicznych. Tego jeszcze w Polsce nie było. Przyczyną zamieszania jest międzynarodowe porozumienie handlowe ACTA, mające wzmocnić ochronę własności intelektualnej, naruszanej przez obrót produktami podrobionymi i nielegalnie kopiowanymi utworami muzycznymi, filmowymi i programami komputerowymi. Walka z piractwem, cel słuszny, ale…
Zastrzeżeń wobec ACTA, nie tylko w Polsce, pojawiło się wiele. Po pierwsze, ustalenia umowy są nieprecyzyjne i nie można wykluczyć, jak przekonują organizacje społeczne, że będą wykorzystywane do ograniczania innych podstawowych praw obywatelskich, jak prawo do prywatności i wolności słowa. Organizacje biznesowe, które teoretycznie powinny z radością poprzeć ACTA, wskazują, że owe nieprecyzyjne ustalenia mogą utrudnić działalność gospodarczą.
Po drugie, nie wiadomo dlaczego prace nad ACTA prowadzono przez lata w atmosferze tajności. Na nic zdały się apele organizacji społeczeństwa obywatelskiego w Polsce i w Unii Europejskiej o udostępnienie tekstu porozumienia, a potem, gdy materiał wyciekł, o ustosunkowanie się do zastrzeżeń.
Po trzecie, środowiska internetowe w Polsce poczuły się oszukane, bo jeszcze wiosną podczas spotkania z premierem Donaldem Tuskiem usłyszały zapewnienie, że umowa nie będzie wpychana tylnymi drzwiami. A teraz dowiadują się, że właśnie przepychanie jej po cichu przez korytarze brukselskiej biurokracji uznane zostało za jeden z sukcesów polskiej prezydencji w UE.
W końcu pojawiła się konkretna data – polski rząd ma podpisać ACTA 26 stycznia. Przeciwnicy porozumienia w obecnym kształcie zapowiedzieli na 23 stycznia protest polegający na wyłączaniu przez protestujące organizacje ich własnych witryn. W sobotę 21 stycznia ruszyli do ataku hakerzy.
Dalszy los ACTA w Europie, czyli ewentualna ratyfikacja, jest w rękach europarlamentu – tłumaczy Igor Ostrowski, wiceminister administracji i cyfryzacji. Katarzyna Szymielewicz, prezeska Fundacji Panoptykon krytykującej ACTA, twierdzi zaś, że rząd, zamiast podpisywać umowę, powinien rozpocząć starania o jej skierowanie do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości.
Wniosek? Przedstawicielom władzy zabrakło, po raz kolejny, politycznej wyobraźni i kompetencji niezbędnych w epoce cyfrowej. Lukę tę stara się szybko wypełnić nowy resort administracji i cyfryzacji, zawiadywany przez Michała Boniego, rzecznika idei otwartego rządu. Oby się nie okazało, że zamiast lokomotywy modernizacji, pełni on funkcję listka figowego.
O pożytkach z piratów piszemy na s. 60