Sygnał z Puław był intrygujący: w tamtejszej Fabryce Żelatyny SA, należącej oficjalnie w 98-99 proc. do 21-letniej Anny Grabek, córki Kazimierza Grabka, którego nazwano przed rokiem "królem polskiej żelatyny" - zwolniono już ponad 90 proc. pracowników, demontuje się i wywozi w nieznanym kierunku maszyny i urządzenia, burzy budynki.
W nowoczesnej mleczarni można spędzić cały dzień i nie zobaczyć ani kropli mleka. Prosto z cystern płynie rurociągami do właściwych oddziałów, gdzie króluje zimny chrom urządzeń i migające ekrany komputerów. Mleko, wymyślone przez ewolucję 200 milionów lat temu, jest dziś finałem skomplikowanego procesu technologicznego. Krowa, która przez tysiące lat wspólnego życia z człowiekiem odbierała cześć boską, symbolizowała piękno i dostojeństwo, została sprowadzona do roli ogniwa w wielkiej produkcyjnej machinie.
Nóż w plecy wbiła im Danuta, choć posłużyła się cudzymi rękami - co do tego pracownicy Polskich Zakładów Zbożowych SA w Lublinie są absolutnie przekonani. To ich główny konkurent na rynku makaronów sprawił, że kapituła godła "Teraz Polska" odmówiła im właśnie prawa dalszego umieszczania znaku na opakowaniach kolanek, muszelek i spaghetti.
Polska, mimo okresowych nadwyżek niektórych towarów rolnych, od wielu lat więcej za granicą kupuje, niż sprzedaje. W 1996 roku nadwyżka polskiego importu nad eksportem towarów rolno-spożywczych wyniosła 1,2 mld dolarów, a w 1997 blisko pół miliarda. Dodatnie saldo wymiany mamy tylko z krajami byłego ZSRR. Ostatnio szybko się ono powiększało, do czasu załamania rosyjskiej gospodarki.
Transgeniczne pomidory, kukurydza, rzepak, ziemniaki i soja zdobywają nowe rynki. Ich uprawa w porównaniu z odmianami konwencjonalnymi jest mniej pracochłonna i bardziej opłacalna. W Polsce nie można jednak produkować żywności transgenicznej, nie można też nią handlować, ponieważ brakuje odpowiednich uregulowań prawnych. Polska - jako przyszły członek Unii Europejskiej - powinna te braki jak najszybciej nadrobić.
Żyjemy w błogim przeświadczeniu, że warzywa to samo zdrowie, a ich spożycie tylko może nam pomóc w zachowaniu kondycji i siły. Jak każdy dogmat także i ten łatwo jednak podważyć. Źle dobrana warzywna dieta, niewłaściwe przechowywanie produktów, a także niewrażliwość na źródła ich pochodzenia mogą nas drogo kosztować. Lepiej więc uważać, co się kładzie na talerz.
Szlagierem obecnego lata jest kapuścianka. Ową zupę, wytworzoną głównie z głąba pospolitej kapusty, jedzą wszyscy: świat biznesu i reklamy, sfery polityczne i artystyczne, a za ich przykładem szerokie masy. Odchudzająca dieta oparta na kapuściance jest zjawiskiem interesującym. Mniej z kulinarnego, bardziej z socjologicznego punktu widzenia.