Żył w świetle kamer i tak samo został zatrzymany. Znanemu youtuberowi grozi wiele lat więzienia.
Sprawa Buddy pokazuje, że polskie państwo ma wiele do zrobienia, żeby naprawić swój wizerunek wśród młodych ludzi. Samo robienie porządków z podejrzanymi youtuberami nie wystarczy.
Sąd zgodził się na areszt znanego youtubera; nie żyje były wokalista One Direction, Marsz Niepodległości bez zgody ratusza; szczepionki na covid już w Polsce; WOŚP ogłosił cel styczniowej zbiórki.
Krzysztof Kononowicz stał się uosobieniem człowieka mema. Sprawiał wrażenie osoby wykorzystanej, która zaistniała publicznie mimo woli. Ku naszej uciesze.
Największa platforma wideo na świecie kreuje nową medialną rzeczywistość młodym ludziom, nie oglądając się na standardy wyrobione przez lata w mediach tradycyjnych. Czy to przepis na katastrofę?
W ciągu dwóch miesięcy w Polsce objawiły się dwa fenomeny społeczne. Pierwszy miał miejsce 15 października, gdy trzy czwarte uprawnionych do głosowania wybrało się do urn wyborczych. Drugi to sejmomania.
Widzowie reagują na zmagania posłów, jak gdyby śledzili transmisję gry wideo, a cała polityka podlega nie tyle regułom serwisów streamingowych, co prawom tzw. grywalizacji, którą na naszych łamach Paweł Tkaczyk definiował swego czasu jako „wstrzykiwanie elementów frajdy w czynności, które zwykle nam jej nie sprawiają”.
Niektóre dyskusje na TikToku przyprawiają mnie o zawrót głowy.
Najbardziej rozpoznawalni twórcy polskiego YouTube wykorzystywali seksualnie swoje fanki. Najmłodsze miały 13 lat i sądziły, że sami bogowie zstąpili do nich z Olimpu. To znacznie więcej niż „internetowa aferka”.
Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów bierze pod lupę profile gwiazd mediów społecznościowych. Podejrzewa, że o promowaniu produktów za pieniądze influencerzy informują skąpo. Albo wcale.