Rozmowa z Geoffreyem Cainem, ekspertem od metod inwigilacji, o tym, jak w Chinach narodził się ultranowoczesny autorytaryzm. I że te wzorce łatwo jest przejąć w innych miejscach świata.
Donald Trump jest rzecznikiem izolacjonizmu, protekcjonizmu w handlu i porzucania międzynarodowych porozumień. Ma też inklinacje do patrzenia na świat przez pryzmat osobistych kontaktów z innymi przywódcami.
Bruksela trzyma się nadziei, że Donald Trump nie będzie dużo radykalniejszy niż w pierwszej kadencji. Komisja Europejska, jak wynika z nieoficjalnych informacji, ma wstępnie przygotowane warianty umów czy też „przekupstw handlowych”. Wyzwaniem w najbliższym czasie jest wojna w Ukrainie.
Z jednej strony „anielska cierpliwość, umiar i realizm Chińczyków”, z drugiej „diabelskie antychińskie zaślepienie Amerykanów”. Jak i dlaczego lewicowy portal powtarza propagandę chińskiego autorytaryzmu?
Chiny są dla Ameryki problemem wagi najwyższej, tymczasem Jake Sullivan Pekin odwiedził po raz pierwszy, dopiero na finiszu kadencji Joe Bidena. Była to też pierwsza wizyta urzędnika tej rangi od ośmiu lat. To coś mówi o poziomie wzajemnych stosunków.
Chiny mają ambicję odgrywać istotniejszą rolę w Europie Środkowej i Wschodniej, a tylko Xi ma instrumenty do nakłonienia Putina, by usiadł do stołu. Pytanie, czy to zadziała.
Biden rezygnuje z wyścigu o fotel prezydenta USA, a Trump mówi z podziwem o Xi i Putinie; ciało mordercy z Borowiec prawdopodobnie znalezione; szokująca oprawa kiboli Legii Warszawa; izraelskie samoloty bombardują tereny w Jemenie; Polacy przelecieli nad K2!
400 towarzyszy słuchało, co ma im do przekazania Xi Jinping. Serwowano ostrzeżenia z rewirów, które są największymi bolączkami współczesnych Chin. KC zagrzewa do rewolucyjnej czujności i trzymania ideologicznej gardy. Bo moment jest krytyczny.
Po wizycie prezydenta Dudy w Chinach Pekin zgodził się otworzyć granice dla polskich turystów i dla naszych kurczaków. Nie wiadomo, na jak długo, bo stosunki chińsko-unijne niebezpiecznie zbliżają się do progu wojny handlowej.
Węgierski premier prosto z Moskwy poleciał do Pekinu, gdzie spotkał się z przywódcą Chin. Znów próbuje przekonać świat, że jest emisariuszem pokoju w konflikcie Ukrainy z Rosją. A tak naprawdę służy Kremlowi.