Po wyborach samorządowych ostateczny rachunek jest taki: sześć list ogólnopolskich zdobyło aż 98 proc. mandatów w sejmikach wojewódzkich i 75 proc. w powiatach, a więc tam, gdzie wybory mają przede wszystkim charakter partyjny. Choć sukcesy wyborcze ogłosiły zarówno AWS jak i SLD, prawdziwymi zwycięzcami są Sojusz i Rodzina Polska. Tylko te dwa ugrupowania zwiększyły - w porównaniu z wyborami parlamentarnymi - liczbę wyborców.
Wydawać by się mogło, że lokalna Polska została podzielona bez reszty przez ugrupowania parlamentarne. Tymczasem ponad 38 tys. miejsc w radach - na ok. 63 tys. ogółem - uzyskały komitety lokalne, przynajmniej oficjalnie nie związane z żadnymi barwami politycznymi.
W ostatnich wyborach samorządowych pobity został rekord frekwencji wyborczej. Padł niestety też inny rekord - kompromitujący Polskę i sprawność jej instytucji. Na końcowe obwieszczenie Państwowej Komisji Wyborczej trzeba było czekać aż 12 dni.
Bardzo słabo wypadły w ostatnich wyborach radykalne ugrupowania prawicowe - Ruch Patriotyczny Ojczyzna oraz Stowarzyszenie Rodzina Polska. Jeśli po koalicji Olszewskiego raczej nie spodziewano się wielkiego wyniku, to Rodzina, mająca oparcie w rozgłośni Radio Maryja, w niedawnych jeszcze przewidywaniach miała być czarnym koniem wyborów, niebezpieczną konkurencją dla AWS. Spodziewano się pierwszego znaczącego sukcesu tych sił, które odrzucają w całości dotychczasowy układ polityczny. Z gradowej chmury spadł jednak niewielki jesienny deszcz.
Wyborcze zwycięstwo świętuje zarówno Akcja Wyborcza Solidarność jak i Sojusz Lewicy Demokratycznej. W wyborach do sejmików wojewódzkich, gdzie partyjne preferencje widać najlepiej, AWS liczbą głosujących nieco wyprzedziła SLD. W 9 nowych województwach Sojusz zdobył natomiast więcej mandatów niż AWS, w woj. śląskim odnotowano idealny remis (po 31 miejsc w sejmiku). Przewaga jednak jest różna. Od miażdżącej wygranej SLD w wyborach do sejmiku woj. kujawsko-pomorskiego, gdzie SLD może rządzić samodzielnie, po przewagę trzech głosów w woj. łódzkim czy jednego na Warmii i Mazurach. AWS może rządzić samodzielnie w 4 sejmikach. W powiatach grodzkich także częściej, bo w 35 przypadkach wygrywał Sojusz, Akcja była lepsza w 25 miastach.
Wybory 11 października przebiegały spokojnie, ale wiele wskazuje na to, że był to spokój niezrozumienia i obojętności. Apele polityków, kościelnej hierarchii i moralnych autorytetów, tworzenie wokół tej elekcji atmosfery absolutnej wyjątkowości nie przełamały, jak się wydaje, złej passy polskiej ignorowanej demokracji.
Odżywa Polska lokalna. 11 października wyborcy podejmą decyzje, kogo obdarzyć zaufaniem na trzecią kadencję samorządów gminnych i pierwszą - samorządów świeżo ustanowionych powiatów i województw. Kandydatów do rad tych trzech szczebli zgłosiło się blisko 240 tys. - liczba dotychczas niespotykana. Wcześniej dziesiątki tysięcy działaczy i zwykłych obywateli zaangażowało się w walkę o swoje województwo czy powiat, o stolicę i przebieg granic. Dawno nie było takich emocji i zaangażowania. Jak tłumnie zjawią się przy urnach wyborcy, pozostaje ciągle zagadką. Faktem jednak jest, że reforma samorządowa - tak niedawno jeszcze dziecko niechciane - zyskuje coraz większą społeczną akceptację. Pokazują to kolejne sondaże opinii publicznej. Do tego tonu dostrajają się politycy, którzy te wybory traktują - z różnych zresztą względów - może nawet poważniej niż parlamentarne.
Zanosi się na kolejną klęskę frekwencyjną. Zwłaszcza jeśli brać pod uwagę wygórowane oczekiwania autorów reformy administracyjnej państwa. Kampania jest na razie dla kandydatów, nie dla wyborców.
Ziemię właśnie podzielono, teraz trzeba ją zasiedlić swoimi ludźmi. Dlatego październikowe wybory samorządowe swoim politycznym znaczeniem niewiele ustępują parlamentarnej elekcji. Solidna porcja władzy została przekazana w dół, co powinno dopingować partyjnych liderów do budowania nowych sieci wpływów i lokalnych układów personalnych.