Ale zagłosowaliśmy… Odchodzący rok był globalnie rekordowy, jeśli policzyć wybory – głosowania odbyły się w 72 z 193 państw świata.
Najpopularniejszy podkaster świata mówi do Zełenskiego „pie…l się, nie chcemy przez ciebie trzeciej wojny światowej”. Tuż przed wyborami dał Trumpowi głos i 50 mln widzów tylko na samym YouTube. Takiego zasięgu nie ma żadna tradycyjna telewizja. A będzie jeszcze ciekawiej.
Porażka Kamali Harris oznacza, że Partia Demokratyczna musi wymyślić się na nowo. I to szybko. Tylko czy zwrot ku centrum, szukanie młodszych wyborców i nowi liderzy wystarczą?
Pomyślne zdanie testu z uczciwości Senatu USA pozwala z umiarkowanym optymizmem przewidywać losy kabaretowych nominacji do gabinetu prezydenta elekta. Trumpiści grożą już odważnym Republikanom, że w następnych wyborach do Kongresu wystawią polityków bardziej lojalnych wobec wodza.
Nie będzie już „dorosłych w pokoju”, aby przypilnować Donalda Trumpa. To nie żart! Ale nikogo już to chyba nie dziwi.
Kiedy sto milionów obywateli ma zasadniczo inne zdanie o tym, co dobre dla ich kraju, niż drugie sto milionów, wtedy nie ma już mowy o debacie publicznej. Wygrana staje się nieprzewidywalna i jest zaskoczeniem dla każdej ze stron.
Rozmowa z Danielem Friedem, weteranem amerykańskiej dyplomacji i byłym ambasadorem w Warszawie, o tym, dlaczego Donaldowi Trumpowi znów się udało. I jak rozmawiać z przyszłym prezydentem USA.
Ameryka się zmieniła. Donald Trump bez masowego poparcia nie wygrałby wyborów. Realna demokracja wymaga prawdziwych demokratów. Żaden przywódca sam jej nie rozmontuje. Masa wyborców musi mu ufać.
Donald Trump znów działa na przekór opinii przeważającej części elit w ramach szerszej kampanii wywracania wszystkiego do góry nogami. Społeczne koszty mogą być ogromne.
Lider Argentyny jest pierwszym przywódcą, z którym prezydent elekt spotkał się po wyborach. To dowód, że wzrośnie rola Ameryki Łacińskiej w polityce zagranicznej USA. I ważny sygnał dla Europy.