Odkrycie, że zaopatrzenie wojska można oprzeć na grabieżach, odmieniło w Europie oblicze działań zbrojnych. Zniknęły reguły, a ginąć zaczęli przede wszystkim cywile.
Wojna trzydziestoletnia (1618–48), która spustoszyła Niemcy, to niby nie polska bajka; przeszła gdzieś bokiem – przez Śląsk i Pomorze. Trauma Polaków w XVII w. to wojny moskiewskie, kozackie, szwedzkie, tureckie. Ale to dobry przykład polsko-niemieckich naczyń połączonych.
Wojna, która czterysta lat temu rozpaliła Europę na trzydzieści lat, pozornie nie dotknęła Polski. W praktyce jej konsekwencje odczuliśmy dotkliwie.
Najbardziej znana interwencja Jana III Sobieskiego ocaliła Wiedeń w 1683 r. Ale wcześniej już raz tak się stało, w 1619 r., gdy polska wyprawa wręcz zdecydowała o losach wielkiej wojny, która ogarnęła Europę.
O roku ów... Bynajmniej nie 1812, z marszem Napoleona na Moskwę, którym się kończy "Pan Tadeusz", lecz 1648, któremu przygląda się dziś ta Europa, do której ponoć idziemy. W czasie gdy my w 350 rocznicę wybuchu powstania Chmielnickiego, filmowym "Ogniem i mieczem" wystawiamy celuloidowy pomnik polskiemu piekłu na Ukrainie, to nasi zachodni sąsiedzi rozpamiętują zakończenie swojego własnego piekła - wojny trzydziestoletniej.