Głębokie spadki na światowych giełdach finansowych uprzytomniły nam, czym grozi eskalacja tego konfliktu dla globalnej gospodarki. Trudno na razie przewidywać wynik sporu. Wiadomo tylko, że żadna ze stron raczej nie może sobie pozwolić na porażkę.
Amerykańsko-chiński konflikt handlowy to tylko jeden z elementów coraz ostrzejszej rywalizacji dwóch potęg – dotychczasowego supermocarstwa i pretendenta do tego tytułu.
Stany Zjednoczone i Chiny mają niecałe dwa miesiące na osiągnięcie porozumienia w sprawach handlowych. Jeśli do początku marca negocjacje nie przyniosą rezultatów, wojna handlowa między dwiema największymi gospodarkami świata może wybuchnąć z nową siłą.
Apple i Huawei są dziś w samym centrum amerykańsko-chińskiej rywalizacji o prymat w cyfrowym świecie. Dla obu koncernów to spore zagrożenie.
Wojna handlowa, jaką prezydent USA wypowiedział Chinom, nie służy obronie amerykańskiego hutnictwa, górnictwa czy przemysłu samochodowego. To wojna o panowanie nad światem. Światem cyfrowym, oczywiście.
Im dłużej trwa dobra koniunktura, tym bardziej wszyscy boją się krachu. A amerykański prezydent tradycyjnie podgrzewa atmosferę.
Nakładając kolejne cła na Chiny, Donald Trump stawia władze w Pekinie w bardzo trudnej sytuacji. Nie są one w stanie odpowiedzieć cłami w podobnej skali, a każde działanie Chin na niekorzyść USA jeszcze bardziej rozkręci trwającą wojnę handlową.
Wprowadzone w ostatnich miesiącach cła na towary sprowadzane do USA mogą stać się przyczyną załamania światowego ładu handlowego, jaki ustabilizował się od zakończenia zimnej wojny.
Nowe amerykańskie sankcje już wystraszyły większość europejskich firm. Nie wierzą, że Unia zdoła je obronić przed gniewem Donalda Trumpa. I chyba mają rację.
Donald Trump prowadzi już nie jedną, a trzy wojny handlowe. Najważniejsza i najgroźniejsza dla świata jest ta z Chinami.