Przejawem lękliwości młodego pokolenia ma być to, że nie akceptuje „metod zarządzania z lat 90.”, więc na chamskiego szefa albo seksistowskiego wykładowcę składa skargę. Moje pokolenie po prostu udawało, że nie widzi problemu.
Niedawno żegnałem się felietonem z czytelnikami „Gazety Wyborczej”, tymczasem zaskoczony i szczęśliwy piszę teraz felieton powitalny do POLITYKI. To zaszczyt dołączyć do pisma publikującego niegdyś takich mistrzów, jak Passent, Stomma, Pilch czy Toeplitz. Jeśli spadnę, to z konia tak wysokiego, że nawet nie zaboli.
Do wszystkich pomysłów, którymi Stanisław Lem wyprzedził swoje czasy w prozie SF, wypada dziś dorzucić jeszcze jeden: skrupulatną kontrolę własnego wizerunku i biografii.
Czy współczesny świat jest połączeniem antyutopii George’a Orwella i Aldousa Huxleya?