Wszyscy przygotowywali hucznego sylwestra, ale tylko Borys Jelcyn naprawdę zadziwił świat: w przemówieniu telewizyjnym oświadczył, że odchodzi, by Rosja mogła wejść w nowe stulecie z nowymi ludźmi u władzy. Wszystkie swe uprawnienia, gabinet kremlowski i czarną skrzynkę z kodami rakiet atomowych Jelcyn przekazał swemu nominatowi na urząd prezydencki Władimirowi Putinowi. W zamian otrzymał gwarancje nietykalności dla siebie i swego najbliższego otoczenia.
Finał wyborów do rosyjskiej Dumy Państwowej tchnął surrealizmem. Zwyciężyły nowe partie „proreformatorskie” – powstały przed dwoma miesiącami Międzyregionalny Blok Jedność i Sojusz Sił Prawicowych. Ale zwyciężyły dzięki popularności narodowo-patriotycznych haseł zapożyczonych od obozu przeciwnego – Komunistycznej Partii FR Ziuganowa i bloku Ojczyzna-Cała Rosja Łużkowa–Primakowa.
Putin stara się zaprezentować jako człowiek silnej ręki, jakiego w Rosji dawno nie było, a za jakim tęskni dusza rosyjska.
Cztery miesiące przed wyborami parlamentarnymi Borys Jelcyn dokonał kolejnej roszady. Pułkownik wywiadu Władimir Putin zastąpił na stanowisku premiera generała kontrwywiadu Siergieja Stiepaszyna. Dla przywódcy rosyjskich komunistów Giennadija Ziuganowa jest to przejaw "starczego marazmu". Dla lidera innej opozycyjnej partii Grigorija Jawlinskiego to potwierdzenie "agonii reżimu".