Donald Trump stwierdził, że Ukraina nie ma szans odzyskać Krymu, więc należy uznać, że należy do Rosji. To tak jakby złodziej zabrał nam samochód, więc należy uznać, że jest jego.
W najnowszym odcinku naszego cyklu o kulisach spraw międzynarodowych piszemy m.in. o prawdziwych powodach nieobecności sekretarza stanu USA na spotkaniu o przyszłości Ukrainy.
Niektórzy komentatorzy uważają, że prorosyjski zwrot w polityce Trumpa może go kosztować politycznie. Ale i tak gotów jest sprzedać Ukrainę, aby robić interesy z Putinem.
Oświadczenie Ameryki postawiło cały nasz kontynent w nowej sytuacji. Teraz to my, jako UE i zagrożone kraje regionu, musimy zająć się kwestią powstrzymania Rosjan w Ukrainie, by nie mieć z nimi do czynienia w państwach bałtyckich i dalej.
Przedstawione w ubiegły czwartek propozycje zawarcia pokoju między Ukrainą a Rosją w rzeczywistości były ultimatum. Jeśli strony nie zgodzą się na porozumienie, USA wycofa się z procesu pokojowego, najpewniej kończąc również wsparcie dla Ukrainy.
Władimir Putin proponuje bezpośrednie rozmowy z Ukrainą, co jest jeszcze większym zaskoczeniem niż świąteczny rozejm. Czar pryska po bliższym zapoznaniu.
Rosjanie zaproponowali 30-godzinny rozejm na święta: przerwę w atakach lotniczych, rakietowych i morskich, ale i w działaniach lądowych. Stali się miłośnikami pokoju?
Oświadczenie sekretarza stanu USA wywołało lekki szok wśród europejskiej dyplomacji. Coś, co dla nas było jasne od początku i o czym pisaliśmy, właśnie dotarło do Amerykanów. Czy oni nie mają żadnego wywiadu?
Stało się dokładnie tak, jak przewidywaliśmy: Rosjanie wysunęli żądania nie do spełnienia. Dlaczego są nie do spełnienia? Bo to warunki kapitulacji.
Rosyjscy oficerowie na wiele mogą sobie pozwolić. Dopuszczają się zbrodni wojennych, są okrutni nawet dla podwładnych, całkiem powszechna jest korupcja. Ale jest granica, której przekroczyć nie mogą.