Przysłowie: Przez żołądek do serca, nie jest głupie. Łatwiej ulegałem wdziękom dziewczyn, które świetnie gotowały, niż kulinarnym abnegatkom; sam też szybciej docierałem do celu, gdy randka zaczynała się od przyrządzonych przeze mnie dań. Miłość zaczyna się na talerzu.
Wybieram ciszę i zmysłowość. Z setki dróg z drogowskazami „wypoczynek” polecam strada del vini – drogę winną. W starej Europie jest ich sporo, proponuję Włochy.
Typowa polska winnica ma kilkanaście arów, jest położona w południowej lub południowo-zachodniej części kraju i prowadzona przez hobbystę. Ale są też winnice liczące po kilkanaście hektarów, a najdalej wysunięta na północ leży na polskim biegunie zimna.
Europę zalewa wino. Wypić się go nie da, a na biopaliwo przerabiać szkoda. Unia Europejska szuka sposobów ograniczenia produkcji i... wspiera rozwój polskiego winiarstwa.
Zabić bliską osobę prowadząc samochód to – jak mówi Jacek Dobrzyński, oficer policji w Białymstoku – wbić sobie gwóźdź w serce na resztę życia. Apokaliptyczny stres, głębokie poczucie winy powala wtedy z nóg najsilniejszego człowieka. Jak żyć po czymś takim? Jak nie oszaleć?
Wino we wszystkich kulturach, w których się pojawiało, było święte. W Grecji miało własnego boga – Dionizosa, patrona upojenia i religijnej ekstazy. Pośredniczyło między człowiekiem a sferą sacrum jako narzędzie wtajemniczenia. Jego kolor kojarzył się z krwią, a więc życiem, co zaprowadziło je do nieśmiertelności. W naszej erze stało się krwią Zbawiciela.
„Głębokie rozkosze czerpane w winie – któż was nie zaznał?” – pisał Baudelaire. Dziś Francuzi nie podzielają już jego entuzjazmu. Płyn bogów coraz trudniej sprzedać; trzeba go reklamować w telewizji niczym proszek do prania. Właśnie, po walkach, parlament zgodził się na to.
Żarcik sprzed lat: w konkursie degustacyjnym spotykają się francuski sommelier i polski znawca rodzimej siwuchy, chary, mateczki naszej kochanej. Winiarz smakuje czerwone wino, wącha, miele nim w ustach, wypluwa do specjalnego naczynka i orzeka: Bordeaux-Château Lafite-Rothschild rocznik 1995. Brawo! – ocenia jury – co prawda to 1996, ale trafienie doskonałe. Kolej na naszego smakosza. Chlusnął w gardło setę, zmrużył oczy. Żytnia – mówi. Świetnie! Chwileczkę, nie skończyłem: Żytnia 42 mieszkania 34.
Winnice w Polsce – krainie kwaśnego bełtu – wydają się pomysłem dość karkołomnym. Mimo to kilkadziesiąt osób z powodzeniem zajęło się uprawą winorośli. Jedni uważają, że to hobby, inni, że początek prawdziwych interesów.