Pierwsza w dziejach wizyta biskupa Rzymu w Egipcie to etap pielgrzymki śladami Abrahama, mającej być duchowym zwieńczeniem pontyfikatu Karola Wojtyły. Ale na Bliskim Wschodzie w sprawy ducha zawsze wdziera się gorący żywioł polityki. W dniu, kiedy Jan Paweł II modlił się na Górze Synaj o pokój i porozumienie między religiami, studenci palestyńscy obrzucili kamieniami premiera Francji Lionela Jospina.
Z Kościoła niemieckiego, który ponad 20 lat temu wsparł wybór kardynała Karola Wojtyły na papieża, wyszedł teraz sygnał odczytany przez wielu jako przerwanie milczenia wokół dalszej możliwości sprawowania urzędu przez Jana Pawła II. Choć bp Karl Lehmann sam zdementował doniesienia mediów, jakoby wezwał on papieża do abdykacji, temat został wywołany.
Na Piazza Navona święty Mikołaj gra na saksofonie. Do czerwono-białego grajka puszcza oko jasnowłosa wróżka w tiulach. Ludzie biją brawo i rzucają datki. Krąg pęka; gapie mieszają się z wielojęzycznym tłumem oblegającym niekończące się rzędy świątecznych straganów. Ta scena nie byłaby możliwa w wielu innych słynnych miejscach Wiecznego Miasta. Saksofon rzymskiego Mikołaja zagłuszony zostałby jazgotem pneumatycznych młotów. Watykan na Wielki Jubileusz 2000 zdąży, czy zdąży Rzym? Już nie zdążył – macha ręką rzymski lud, ale nie wątpi, że tą „pizzą” ktoś na pewno naje się do syta.
Nie zdarzyło się dotąd, by gdzieś w świecie palono kukły wyobrażające papieża; nie zdarzyło się też, by radzono Janowi Pawłowi II, aby przemawiał do rzesz wiernych zza kuloodpornej szyby. A jednak papież nie odwołał swej podróży do Indii. Nie zamierza też - mimo dyplomatycznych nacisków Zachodu - rozstać się z ideą pielgrzymki "śladami Abrahama", której szlak prowadzić ma przez starożytne miasto Ur w Iraku, co dziś oznacza także spotkanie z Saddamem Husajnem.
Do ulubionych konceptów antymazurskich należała opowieść o liście, jaki ciemna i uboga, ale wysoce ceniąca swój klejnot herbowy szlachta miała wystosować do papieża. Kpiarze utrzymywali, iż zaczynał się od słów: "Mnie wielce Mości Ojce - nie pisemy do Was i Bracie, bo nie wiemy czyście slachcic czy nie, boście nie z naszej ziemi".
Po skrupulatnych badaniach Watykan uznał nadnaturalne pochodzenie ran o. Pio. Ale nie one, ani też przypisywana mu umiejętność bilokacji (przebywania w dwóch miejscach jednocześnie), ani wreszcie liczne uzdrowienia przesądziły o dokonanej 2 maja beatyfikacji. Przeciwnie, raczej obawa przed utożsamieniem świętości mnicha z jego paranormalnymi przypadłościami sprawiła, że ten, który umarł w opinii świętości, tak długo czekał na jej oficjalne uznanie.
O istnieniu w Polsce lefebrystów, jak potocznie określa się księży i wiernych związanych z Bractwem św. Piusa X, szersza opinia usłyszała przy okazji mszy świętej odprawionej w starym, trydenckim rycie na oświęcimskim żwirowisku. Kim są? Ultrakonserwatywnymi katolikami czy może - jak chce część duchowieństwa - schizmatykami, ekskomunikowanymi przez Kościół rzymski? W zdecydowanej większości - wbrew temu, co podpowiada wyobraźnia - polscy lefebryści to młodzi, dobrze wykształceni mieszkańcy wielkich miast. Istotnym narzędziem kontaktów jest dla nich Internet.
Mohammed Chatami, prezydent Islamskiej Republiki Iranu, miał aż nadto powodów do radosnego uśmiechu, gdy w ubiegłym tygodniu witał się z Janem Pawłem II. W ogóle lubi się uśmiechać, co nadal czyni go wyjątkiem pośród hierarchów w jego kraju. Stał się ponadto pierwszym irańskim przywódcą składającym oficjalną (nieoficjalnie był w ONZ) wizytę na Zachodzie po rewolucji 1979 r.
Nowym kandydatem na świętego został Giuseppe Antonio Tovini, założyciel głośnego Banco Ambrosiano. Mimo świętości założyciela bank upadł. Błogosławieni i mafiozi, wielkie pieniądze i zawiść możnych tego świata, loże masońskie i hierarchowie Kościoła katolickiego, świat rekinów finansjery i postacie niczym z filmów Felliniego - to wszystko składa się na mozaikę kryminalną, jakiej nigdy dotąd nikt nie układał.
Polski dzień obchodów 20-lecia pontyfikatu Jana Pawła II był w molochowatym, hałaśliwym Rzymie czymś niezwykłym. Na kilka godzin plac św. Piotra opanowali rodacy z flagami, transparentami, okrzykami i śpiewami od "Sto lat" po "Góralu czy ci nie żal". Papież zjednał też polityków - obok siebie zasiedli Aleksander Kwaśniewski i Marian Krzaklewski, a prymas Glemp zapewniał, że do Rzymu wszyscy przybyli "nie dla fotografii, a z potrzeby serca".