Na mocno spóźnionym locie tracimy wprawdzie czas, ale możemy zarobić nawet 600 euro, należy nam się bowiem odszkodowanie. Niełatwo je wyegzekwować. I tu pojawiają się, często już w hali przylotów, kancelarie odszkodowawcze.
Dwie największe sieci handlowe walczą o miano najtańszej już nie tylko reklamami, ale i pozwami. Jednak nie dajmy się zwieść pozorom – obie korzystają na medialnej wrzawie, a kontrowersyjne promocje jeszcze wzmacniają ich dominację.
Gigantyczne przeceny w Lidlu i Biedronce może i cieszą klientów, ale irytują producentów. A sprzedaż wódki tańszej niż sama stawka akcyzy może obie sieci sporo kosztować.
48 proc. taniej przy zakupie sześciu sztuk, ale tylko z aktywnym kuponem w aplikacji i po wydaniu stu złotych – zasady promocji rozumieją już chyba tylko sieci, które same je wymyślają. Czy UOKiK zdoła powstrzymać to szaleństwo?
Trudno powiedzieć, czy to rekord skuteczności, czy raczej… śmieszności, bo żadna z gigantycznych kar nie zakończyła się przelewem na rzecz Skarbu Państwa.
Nieuczciwi sprzedawcy i nieetycznie działające firmy z pewnością zacierają ręce. Uchodźczynie i uchodźcy z Ukrainy mogą jeszcze łatwiej niż Polacy wpadać w konsumenckie pułapki. Jak lepiej ich chronić?
Dzięki nowym unijnym przepisom wreszcie widzimy, jak często sklepy manipulują promocjami. Szkoda tylko, że na taką ochronę konsumenci w Polsce musieli czekać dłużej z powodu opieszałości rządu.
Część influencerów z radością czeka, aż skończy się ukrywanie komercyjnych współprac w internecie. Inni się boją. Kary to sygnał, że UOKiK traktuje sprawę poważnie.
Dobrze się stało. Przez ostatnie lata można było czuć się jak frajer, kiedy oznaczało się każdą współpracę i patrzyło na brylujących w sieci celebrytów zupełnie przypadkowo fotografujących się z określoną marką wody, płynu do prania czy pasty do zębów.
Gdy decydujemy, co warto kupić, gdzie smacznie zjeść, u którego lekarza się leczyć, zaglądamy do internetu. Dobrych rad i poleceń jest mnóstwo. Wiele z nich to fałszywki. Handel fałszywymi opiniami to dziś wielki biznes.