Długo wyczekiwany raport ONZ dotyczący sytuacji Ujgurów potwierdził to, co wszyscy wiedzą – Chiny dopuszczają się tortur, a może nawet zbrodni przeciw ludzkości.
Etykieta „Made in China” na ubraniach to symbol taniej i masowej produkcji. Ale powinna się też kojarzyć z obozami pracy przymusowej i łamaniem praw człowieka.
Doniesienia o wykorzystywaniu Ujgurów do zbierania bawełny pchnęły Nike, H&M i inne marki do zaprzestania importu tego surowca z prowincji Sinciang. A Chiny się mszczą.
Pekin zarzuca BBC emisję materiałów niezgodnych z prawdą i zamach na „chińską jedność etniczną”. Londyn widzi w tym rewanż za zbliżenie z Hongkongiem i atak na wolność mediów.
Wstrząsający raport BBC ujawnia skalę przemocy seksualnej wobec Ujgurek w chińskich obozach koncentracyjnych w Sinciangu. Władze stworzyły system przemysłowych tortur.
Premierę aktorskiej wersji „Mulan” Niki Caro przekładano wielokrotnie. Gdy ujrzała światło dzienne, na wydarzenie, też nie po raz pierwszy zresztą, padł cień skandalu.
Nawet co piąte bawełniane ubranie naznaczone jest wyzyskiem i łamaniem praw człowieka. Do dramatu Ujgurów pośrednio może się przyczyniać każda popularna marka odzieżowa.
Jeden z najlepszych piłkarzy ostatniej dekady Mesut Özil nie mieści się już w korporacyjnym ładzie futbolu. Sportowo i moralnie.
Ogromny wyciek tajnych państwowych dokumentów odsłonił skalę chińskiego terroru wobec wyznawców islamu. Pekin stworzył dla nich sieć obozów reedukacyjnych, w których zamkniętych zostało już ponad milion osób.
Według Human Rights Watch Chiny stosują w muzułmańskim Sinciangu represję na skalę niewidzianą od czasów Mao Zedonga.