Po tygodniach strajków w USA, konfrontacji z władzami uczelni i policją studenckie protesty przeciwko działaniom Izraela w Palestynie dotarły do Europy. Błędem jest jednak wrzucanie ich wszystkich do jednego worka.
Panująca w Polsce ideologia jest taka, że upominanie się naukowców o pieniądze, zarówno godziwe płace, jak i nakłady na naukę, jest uważane za coś wręcz nieprzyzwoitego. Równocześnie żąda się, aby badania przynosiły szybkie efekty praktyczne. A konsekwencje są poważne.
W lutym odwołano Beatę Kozłowską-Chyłę z funkcji prezeski PZU, a jej doradca ds. ekonomicznych prof. Alojzy Nowak, rektor UW, jeszcze do środy pozostawał na stanowisku.
Liczba polskich studentów na Wyspach niemal podwoiła się między 2014 i 2018 r. Wielu z nich kształciło się na prestiżowych placówkach. Ale to już odległa przeszłość.
„Polityka” dotarła do wykazu 63 uczelni, na których kandydaci do rad nadzorczych zdobywali MBA. Najwięcej dyplomów przynosili z Collegium Humanum i z jeszcze jednej uczelni rektora Pawła C.
O ile w przypadku polityków PiS trudno mówić o jakimś dysonansie poznawczym czy zaskoczeniu (nie takie rzeczy dzieją się w tym środowisku), o tyle inaczej ma się sprawa z oficerami czy posłami PO. Żołnierz przyjmujący fałszywy dokument hańbi swój mundur, a poseł hańbi swój mandat.
Donosy, plotki, przepychanie „swoich” kandydatów... Na uczelniach trwają właśnie wybory rektorów.
Polska nauka od lat pozostaje na marginesie światowych trendów. Nie zmieniła tego żadna z dotychczasowych zmian czy reform – bo też żadna nie skupiła się na młodych ludziach.
Różne obrazy minionego roku niesiemy nadal z sobą. Wśród tych najgorszych, wojennych, są też i krzepiące, jak nocna kolejka głosujących w wyborach. Z mojej głowy nie chcą wyjść sceny przesłuchania trzech rektorek.
Skoro nie da się poprawiać systemu nauki odgórnie, spróbujmy stworzyć mechanizm oddolny. Gdyby w przyszłości ministrem nauki miała zostać jakaś nowa inkarnacja Czarnka, trudniej byłoby o manipulacje.