Dziwię się partii Kaczyńskiego, że wykorzystując falę entuzjazmu, który po ich stronie wywołała wygrana Trumpa, nie ogłosili 11 listopada kandydatury Przemysława Czarnka. To idealny polski Trump.
Donald Tusk, jeszcze jako szef Rady Europejskiej, przed wyborami parlamentarnymi w 2019 r. radził ówczesnej opozycji, by mówiła do ludzi „czytelnymi obrazami”. Warto byłoby sobie tę radę przypomnieć.
Jarosław Kaczyński tak intensywnie szuka kandydata na kandydata, że sytuacja zaczyna przypominać tę z opowieści A.A. Milne’a: „Im bardziej Puchatek zaglądał do środka, tym bardziej tam Prosiaczka nie było”.
Wydawać by się mogło, że w przypadku interpelacji posła z ekipy rządzącej odpowiedź powinna być szybka, kompetentna i wyrażająca podziękowanie, gdy parlamentarzysta zwrócił uwagę na coś, co rządowi umknęło. O, święta naiwności!
Dokąd ma nas doprowadzić spacer rozpoczęty, gdy Tusk stanął ponownie na czele polskiego rządu? Nie jest bowiem tym celem zmiana gospodarza Pałacu Prezydenckiego na takiego, który będzie dla odmiany notariuszem PO.
Jeśli wrócą – a nie jest to wcale nieprawdopodobny scenariusz – będzie to PiS 3.0: jeszcze bardziej zdeterminowany w dziele przejmowania państwa na prywatną własność Jarosława Kaczyńskiego.
I tylko posłanki Matysiak żal, bo ona chyba naprawdę, jak ta bajkowa żaba, co zgodziła się przewieźć na swoim grzbiecie skorpiona, naiwnie wierzy, że prawica pokona swoją prawdziwą naturę.
Jesteśmy bardziej niż doskonali w pospolitym ruszeniu. Umocnimy, co trzeba, posprzątamy, co trzeba, upolitycznimy, co trzeba. Powódź będzie winą Tuska, zbiornik, który ratuje – darem Kaczyńskiego, a zgrzewki z wodą – Suskiego. I tak w zapętleniu.
Różnica między działaniem państwa w 1997 r. i teraz była taka jak w funkcjonowaniu ukraińskiej armii w obliczu agresji z 2014 i 2022 r. Jasne, że mogłoby być lepiej.
Po co ta fuzja, na którą prezes Kaczyński nie zgadzał się od lat? Trzeba zadowolić zaniepokojony elektorat, który pozostaje jeszcze bardziej zdezorientowany niż jego pasterze.