Gwiazdą tegorocznego Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego Kontakt w Toruniu miał być duński Odin Teatret, jedna z najjaśniejszych legend drugiej połowy minionego wieku. O sprowadzenie tego zespołu dyrektor festiwalu Jadwiga Oleradzka walczyła dobrych parę lat. Czy było warto? Wśród obserwatorów przeważały raczej myśli niechętne. Przy wszelkich jednak zastrzeżeniach sama rozpiętość zamysłu Eugenia Barby postawiła prace pozostałych uczestników festiwalu, młodszych o jedno lub parę pokoleń, w innym świetle.
Gościnne występy zespołów teatralnych bądź międzynarodowe festiwale często bywają odbierane lub opisywane w poetyce sprawozdań z Pucharu Świata. Nasi wobec rywali, klęska (przyjezdni zawstydzili miejscowych) lub sukces (wcaleśmy nie gorsi od utytułowanych), awans i spadek etc. Nie ma to sensu. Teatr jest lokalny; liczy się to, co scena mówi swojej widowni w jej języku! Przybysze z daleka mogą jedynie dopełnić ton, dołożyć oryginalną melodię, poruszyć nieoczekiwane struny. Warto się w nie wsłuchać, acz dalibóg nie w celach prestiżowo-wyścigowych.
Na jednym skraju Torunia, na przedmieściu Mokre w Powiatowym Urzędzie Pracy można usłyszeć, że na sto czterdzieści siedem przedsiębiorstw w mieście przyjmuje nowych pracowników tylko jedno. W tym jednym jedynym, na przeciwnym krańcu Torunia, mówią, że kiedy złapali kilka kontraktów i szukali szwaczek do pracy, nikt się nie zgłosił. – Oczekiwania pracowników i pracodawców mijają się – wyjaśnia dyplomatycznie kierowniczka urzędu. – Spora jest jeszcze bariera socjalistycznej mentalności – dopowiada po dłuższej rozmowie.
Najżywsze spory w kuluarach tegorocznego Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego Kontakt w Toruniu wywołał występ włoskiego zespołu, w którym wzięli udział niepełnosprawni. Polska widownia, nieprzyzwyczajona do łączenia sztuki z pracą terapeutyczną zareagowała skrajnie spolaryzowanymi emocjami: od wzruszenia po złość. Czy świadczy to źle o nas, zblazowanych, których dopiero ekstremalne okoliczności widowiska potrafią wyrwać z obojętności – czy źle wypada myśleć raczej o zawartości festiwalowego afisza, na niewiele, poza obojętnością, zasługującej?
Przed kilku laty paru niegłupich dżentelmenów z różnych krajów, zasiadających w jury toruńskiego Kontaktu, uznało za stosowne zapisać w werdykcie, iż festiwal przywrócił im wiarę w teatr. Nie był to odosobniony atak egzaltacji: edycja 1995 pozostaje jednym z najważniejszych zdarzeń artystycznych. I wyznacza skalę ocen. Zgodnie z tą skalą ubiegłoroczny Kontakt został gremialnie zbesztany za kicz, tandetę i pozaartystyczne kryteria doboru przedstawień. W tym roku obyło się (niemal) bez skandali. Niewiele jednak dano też okazji do prawdziwych wzruszeń, uniesień, nawróceń.
Rozmowa z Henrykiem Pawłowskim, nauczycielem matematyki w IV Liceum Ogólnokształcącym im. Tadeusza Kościuszki w Toruniu, promotorem olimpijczyków.
Od paru lat w Toruńskiem dzwonić można z dwóch linii - państwowej i prywatnej. Dziś województwo znajduje się w czołówce pod względem "współczynnika telefonizacji". Nie ma wsi bez telefonu, a na stu mieszkańców przypada tu prawie 25 linii. Poziomem usług telekomunikacyjnych Toruń zbliżył się do Europy.