Ucieczka byłego już dziś sędziego Tomasza Szmydta i jego prośba o azyl na Białorusi niczym przeciąg pootwierała drzwi szaf, z których powypadały szkielety.
Dobrym przykładem selektywnej niewiedzy ludzi PiS i Suwerennej Polski jest sprawa Tomasza Szmydta. A już wybiórcza pamięć Zbigniewa Ziobry jest zdumiewająca.
Były sędzia, który uciekł na Białoruś, pojawił się w piątek rano pod ambasadą Polski w Mińsku. Jak podaje rzecznik MSZ, Tomasz Szmydt nagabywał dyplomatę. Tymczasem, jak donosi „Gazeta Wyborcza”, kobieta, u której Szmydt mieszkał przed ucieczką, zniknęła.
W sprawie sędziego Szmydta jest jeszcze jeden bardzo interesujący aspekt. Tym razem dotyczący nie tylko bezpieczeństwa państwa, ale i kondycji korporacji sędziowskiej.
To w tym miejscu Tusk chce poprowadzić linię frontu tej kampanii. Kaczyński jako główne zagrożenie dla wolności Polaków wskazuje dziś Brukselę/Berlin, a nie Moskwę; jest, jak Orbán, ideowym putinistą, wrogiem zachodniej liberalnej demokracji.
Sędzia Szmydt jest zachwycony pięknem nowej ojczyzny i zapowiada budowę własnej kariery politycznej.
Sprawa Tomasza Szmydta staje się coraz poważniejsza, a jej znaczenie wykracza daleko poza polityczną przepychankę pt. „i kto tu jest ruską onucą?”. Jak to możliwe, żeby ktoś tak niepewny i niepoważny tak długo i tak wysoko kręcił się na karuzeli władzy?
Pisowska opozycja nie jest w stanie dalej rozbrajać min, które sama sobie podłożyła. Aktywność służb specjalnych kontrolowanych przez Mariusza Kamińskiego miała inne priorytety, niż tego wymagało bezpieczeństwo państwa.
Jeśli przynajmniej częściowo w całej sprawie chodzi o wybory do europarlamentu, to na czym właściwie polega intryga? Przecież w interesie Rosji jest jak najlepszy wynik partii antyeuropejskich i populistycznych. Po co Łukaszenka miałby grać na osłabienie PiS, a choćby nawet Ziobry?
Sędzia Tomasz Szmydt, wskazywany jako organizator hejtu na sędziów w czasach rządów PiS, uciekł na Białoruś rzekomo w poszukiwaniu azylu. „Mieliśmy już poprzednio zdrajcę, zdaje się, że to podobny przypadek” – skomentował minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski.