Pierwsza część „Diuny” obudziła kino z covidowego uśpienia. Część druga ma się zapisać w historii filmu, ale żeby ją zrealizować, Denis Villeneuve musiał tu i ówdzie uzupełnić książkowy oryginał.
Trzeba artysty o olbrzymiej wrażliwości, by z tak dwuznacznym tematem nie skręcić albo w stronę groteski, albo w kierunku krwawego horroru.
Timothée Chalamet – androginiczny, chłopięcy i uduchowiony – to męska gwiazda kina XXI w. i symbol pokolenia.