Dużo tu nienachalnych, ale dobrze zaakcentowanych związków z naszą rzeczywistością.
Na deskach największych teatrów muzycznych w kraju wkrótce premiery dwóch polskich produkcji musicalowych: „Wiedźmina” i „Pilotów”. Tematyka różna, ale widowiskowość i poziom trudności podobne.
Najnowsza produkcja stołecznego Teatru Roma skazana jest na sukces, zaś kompletów na widowni można spodziewać się przez kilka najbliższych lat. Bo „Les Misérables” to najwybitniejszy musical w historii gatunku.
Dobrze jest spełnić swoje marzenia choćby po dekadzie. Powiodło się to Wojciechowi Kępczyńskiemu, dyrektorowi Teatru Muzycznego Roma: polską prapremierę „Upiora w operze” wystawił na dziesięciolecie swojej kadencji.
Historię musicalu dzieli się często na epokę przed i po „Kotach”. Ten najsłynniejszy utwór Andrew Lloyda Webera wreszcie doczekał się polskiej premiery w warszawskim Teatrze Muzycznym Roma.
Rozmowa z Wojciechem Kępczyńskim, reżyserem, dyrektorem teatru Roma w Warszawie, o tym jak „Piotruś Pan” kłóci się z kodeksem pracy
„Piotruś Pan” na deskach stołecznego teatru Roma jest największym, od czasów wystawienia „Metra”, przedsięwzięciem artystycznym. Tym razem tercetu Jeremi Przybora, Janusz Stokłosa, Janusz Józefowicz. I wszystko wskazuje na to, że ze sporymi szansami na równie spektakularny sukces. Aż dziw bierze, że przez kilka lat nie można było znaleźć teatru, który zdecydowałby się wystawić tę klasyczną, ba, legendarną opowieść o chłopcu, który nie chciał dorosnąć.
Tego samego styczniowego piątku, gdy Jerzy Grzegorzewski zaprosił widzów do małej sali Teatru Narodowego na premierę "Sędziów" - Wojciech Kępczyński po półrocznych przygotowaniach zainaugurował dyrekcję w Teatrze Muzycznym Roma musicalem George´a i Iry Gershwinów "Crazy for you". Na Wierzbowej zebrała się kameralna grupa teatromanów gotowa podążać za artystą w wysublimowany, kapryśny i wymagający świat jego sztuki. Na Nowogrodzką przybyła rzesza spektatorów spragnionych lekkiego, atrakcyjnego i dynamicznego widowiska. Niechby i błahego, lecz utrzymanego na poziomie dobrej rozrywki.
Kwitnące imperium - mówi Bogusław Kaczyński o teatrze, który zostawił. A zespół to prawdziwa kolekcja. Teraz wszedł facet i jak słoń w składzie porcelany tłucze kolekcję - podsumowuje nowego dyrektora. Kolekcja szepcze wystraszona: to jest rzeź. A nowy szef pyta, kto i dlaczego robi atmosferę zagrożenia.