W Tatrach od 1 grudnia nie ma żadnych zakazów, można iść w góry przy największych nawet zagrożeniach lawinowych, na najtrudniejsze szlaki, nawet z dziećmi czy po pijanemu. Akcje ratunkowe – jak dotąd – na koszt podatników.
Czy nie za dużo tego dobrego – jazz, legenda, Tatry, Kalatówki? Ćwiczy big-band: 2 puzony, 5 saksofonów, 3 trąbki, fortepian i sekcja – perkusja, gitara i bas. Razem 14 muzyków na werandzie schroniska Kalatówki. Patrzysz w lewo – Muniak, patrzysz w prawo – Suchy Żleb, patrzysz w górę – Giewont, patrzysz w dół – na krzesłach i na podłodze siedzą wielbiciele, środowisko zbliżone do saksofonu. Pomiędzy perkusją a pianinem jazzuje Dexter – pies saksofonisty. – Kupiłem go, bo jest surrealistyczny – mówi Piotr Bocian Cieślikowski, saks tenor z Grodziska.
Pod Tatrami znów wrze. Nowy minister środowiska chce przywrócić Wojciecha Gąsienicę-Byrcyna na stanowisko dyrektora Tatrzańskiego Parku Narodowego. W tej sprawie Podhale się podzieliło. Powrotu Byrcyna nie chcą samorządowcy pod wodzą nowego burmistrza Zakopanego. Nawet spośród działających w parku czterech związków zawodowych dwa są „za”, a dwa „przeciw”.
Michał Jagiełło. Taternik, były szef TOPR, obecnie dyrektor Biblioteki Narodowej w Warszawie
Na zakończony właśnie Światowy Zjazd Górali w polskich Tatrach zjechali Podhalanie z Wiednia, Montrealu i Chicago. Przeszli przez hale, wyśpiewali stare pieśni, pochwalili Boga w drewnianych górskich kościółkach.
Pod Tatrami trwa wojna między władzą samorządową a władzą parkową. Jedna z bitew rozegrała się na drodze do Morskiego Oka: starosta powiatowy kazał porąbać szlaban ustawiony przez dyrektora Tatrzańskiego Parku Narodowego Wojciecha Gąsienicę Byrcyna.
Józek? No cześć, to my, z Giewontu dzwonimy. Z Gie-won-tu! No tak, z góry. Jasne, że spod krzyża. Niby prosty komunikat, wypowiedziany do telefonu komórkowego, ale jakże on brzmi, odbijając się stokrotnym echem od giewonckich turni, niosąc się aż po Kopę Kondracką i dostojny Małołączniak.
Tatry są jak złota żyła. Turysta płaci za kwaterę, oscypki, góralską herbatę i jazdę sankami do Morskiego Oka. Zyski dają kolej linowa, wyciągi, nartostrady, parkingi. Nawet przestrzeń powietrzna: przelot helikopterem nad Tatrami ma ustaloną cenę. Podobnie jak zgoda na kręcenie filmów w tatrzańskich krajobrazach. Wartościowe są ziemie i lasy, które można wydzierżawiać. W dodatku od pewnego czasu funkcjonuje pod Tatrami magiczny termin olimpiada; jedni już zbili na niej kasę, inni mają nadzieję to zrobić. Byle się do tej złotej żyły dobrać.