PSL nie pozwala, aby jakaś inna partia przegoniła go w dotarciu do dusz dzieci i młodzieży. Tak szybko na rzecz oświaty nie pracował nikt. Coś dziwnego dzieje się z Kosiniakiem-Kamyszem, że postanowił otoczyć edukację wysokim płotem tradycyjnych wartości.
Czytanie literatury w szkole zrobiło się nieznośne, bo zostało całkowicie podporządkowane egzaminom: najpierw ósmoklasisty, potem maturze. Młodzież dojrzewa w przekonaniu, że książki to pułapki zastawiane przez nauczycieli.
Władysław Kosiniak-Kamysz, który jest pomysłodawcą i czuje się odpowiedzialny za stworzenie takiego programu, uważa, iż najlepszy patriotyzm płynie z politycznego centrum i bliski jest wartościom wyznawanym przez PSL.
Nadzieje, że będzie prościej znaleźć się w wymarzonym liceum lub technikum, wynikały ze znacznie mniejszej liczby absolwentów podstawówek w porównaniu z 2023 r.
Jeśli tegoroczni absolwenci podstawówek sądzą, że z powodu niżu będą uczyli się w lepszych warunkach niż poprzednie roczniki, w mniejszym ścisku i pod opieką mniej przepracowanych nauczycieli, bardzo się mylą.
Jeśli jakiś nauczyciel sądzi, że uczy miernoty, to bardzo się myli. To raczej system podstaw programowych i metod ich realizowania próbuje zamienić uczniów w miernoty, a oni się nie dają. Uczymy dzieci nie tego, co trzeba.
O miejsce w liceach, technikach i szkołach branżowych ubiega się zaledwie połowa rocznika. Druga połowa zaczęła naukę rok wcześniej i już jest w szkole ponadpodstawowej. Tak chudego naboru jak obecny dawno nie było.
Matura znowu będzie okazją do machania flagą biało-czerwoną, schylania się przed krzyżem, deklarowania szacunku dla wartości rodzinnych. Aż dziw bierze, że ten egzamin pisze się na siedząco, a nie na baczność. Może po raz ostatni.
W tym roku szkolnym mam trzy pierwsze klasy, więc omawiam motyw samobójstwa potrójnie. Do tego zainteresowanie uczniów problemem wzrosło dziesięciokrotnie. To nie są zwykłe lekcje o literaturze, lecz o sensie własnego życia.
Jako żywo mamy nadmiar pól konfliktów, by sztucznie tworzyć następne. Dziw bierze, że najwyraźniej nie rozumie tego zatroskany o wspólnotę intelektualista, autor wielotomowego opus magnum „Dzieje Polski”.