Czytanie literatury w szkole zrobiło się nieznośne, bo zostało całkowicie podporządkowane egzaminom: najpierw ósmoklasisty, potem maturze. Młodzież dojrzewa w przekonaniu, że książki to pułapki zastawiane przez nauczycieli.
Władysław Kosiniak-Kamysz, który jest pomysłodawcą i czuje się odpowiedzialny za stworzenie takiego programu, uważa, iż najlepszy patriotyzm płynie z politycznego centrum i bliski jest wartościom wyznawanym przez PSL.
Jeśli tegoroczni absolwenci podstawówek sądzą, że z powodu niżu będą uczyli się w lepszych warunkach niż poprzednie roczniki, w mniejszym ścisku i pod opieką mniej przepracowanych nauczycieli, bardzo się mylą.
Jeśli jakiś nauczyciel sądzi, że uczy miernoty, to bardzo się myli. To raczej system podstaw programowych i metod ich realizowania próbuje zamienić uczniów w miernoty, a oni się nie dają. Uczymy dzieci nie tego, co trzeba.
1 kwietnia zaczął obowiązywać zakaz prac domowych w szkołach. Eksperci edukacyjni nie kryją rozczarowania. „Najpierw należało zastanowić się, co powoduje przeciążenie dzieci, a dopiero potem formułować recepty” – mówi dr Iga Kazimierczyk, prezeska fundacji „Przestrzeń dla edukacji”.
W tym roku szkolnym mam trzy pierwsze klasy, więc omawiam motyw samobójstwa potrójnie. Do tego zainteresowanie uczniów problemem wzrosło dziesięciokrotnie. To nie są zwykłe lekcje o literaturze, lecz o sensie własnego życia.
Doświadczenia ostatnich 20 lat uczą, że jedyne, czego można być pewnym, jeśli chodzi o oświatę w Polsce, to jej nieprzewidywalność.
Jako żywo mamy nadmiar pól konfliktów, by sztucznie tworzyć następne. Dziw bierze, że najwyraźniej nie rozumie tego zatroskany o wspólnotę intelektualista, autor wielotomowego opus magnum „Dzieje Polski”.
Natężenie emocji towarzyszących okrawaniu podstawy programowej pokazuje skalę pogorzeliska zostawionego w polskich szkołach przez rządy PiS. A spory o kanon lektur zasłaniają o wiele bardziej palące problemy.
Rozmowa z pedagożką dr Aleksandrą Jasińską-Maciążek o tym, dlaczego prace domowe budzą tyle emocji i jakie powinny być, żeby miały sens. To pewne, że narzucanie jednakowych dla wszystkich rozwiązań jest ryzykowne.