Rozmowa z Karoliną i Tomaszem Elbanowskimi, inicjatorami rodzicielskiego protestu przeciw posłaniu sześciolatków do szkół
Posłanie sześciolatków do szkoły to niezwykle rzadki przypadek reformy, na której wszyscy mogą zyskać, a nikt nie musi stracić. Już pięć lat temu wyglądało, że tak właśnie będzie. Ale wyszło jak zawsze. Dorośli dali plamę. Dzieci muszą dać radę.
Ogłoszony przez MEN program posłania 6-latków do szkół staje się jednym z najgorętszych tematów w dyskusji publicznej. Z jednej strony jest to dla naszego kraju konieczność cywilizacyjna, z drugiej - plan przeprowadzenia tej reformy wyzwala dramatyczne emocje rodziców.
Posłanie sześciolatków do szkoły to niezwykle rzadki przypadek reformy, na której wszyscy mogą zyskać, a nikt nie musi stracić. Już pięć lat temu wyglądało, że tak właśnie będzie. Ale wyszło jak zawsze. Dorośli dali plamę. Dzieci muszą dać radę.
Czy już przedszkolakowi potrzebny jest dziś komputer? Jedni traktują go jak darmową niańkę. Inni demonizują zagrożenia.
Sześciolatki mają iść do szkoły. Jak są do tego przygotowane? Jakiej przyszłości chcieliby dla nich rodzice?
Od jesieni 2009 r. wszystkie sześciolatki mają pójść do szkoły. Na razie władze miejskie, między innymi w Warszawie, próbują poprzesuwać zerówkowiczów z przedszkoli do szkół. Niektórzy rodzice z tego powodu gotowi są głodować.
Koniec dzieciństwa – wszystkie sześciolatki muszą pójść do zerówki
Historia obiegła całą Polskę: przedszkole w wielkopolskim Luboniu zostało opanowane przez sektę. A przynajmniej tak się wydawało tamtejszym rodzicom. Jak było - ustala kuratorium. Inni rodzice czterolatków zachowują się akurat odwrotnie: ochoczo poddają swe dzieci eksperymentom pedagogicznym i ekscentryzmom. Byle wyrosły na geniuszy.