Chciałbym powiedzieć: byle do październikowych wyborów, ale dziś brzmi to niczym naiwna chłopięca zachcianka.
Moja Polska staje się, a właściwie już się stała, „postawem sukna”, jak tłumaczył Andrzejowi Kmicicowi Bogusław Radziwiłł, za które „ciągnie kto żyw naokoło”.
Na nieszczęście dla Polski Czarnek i Kowalski są w świetnej formie.
Ludzie nie potrafią docenić szczęścia, które ich spotyka.
Im więcej ktoś kłamie, tym prędzej go prawda złamie – mawiała moja babcia Stanisława Hołowczyc. Urodziła się w 1890 r. w zaborze rosyjskim. Całe życie mówiła tylko po polsku, ale tabliczkę mnożenia znała po rosyjsku.
Przyznaję (gdyby ktoś nie zauważył, bo przecież nie musi), że po 50 latach pisania felietonów wziąłem egoistyczny urlop na kilka tygodni. I właśnie go zakończyłem.
Aby mi się resztki szarych komórek w supeł nie splątały, zaaplikowałem sobie krótką hibernację pt. „PiS nie ma, to wszystko ci się tylko śni”.
Wszechświat patrzy na nas przenikliwie oczkami miliardów czarnych dziur. I ja tę naukową wiedzę z grubsza ogarniam. Ale tego, co się w Polsce dzieje – ni w ząb.
Ciekawi mnie, co zrobi żelazny elektorat PiS, gdy mu zabraknie na codzienną zupę, o prądzie nie wspominając.
Czy was, najdroższa władzo (piszę „najdroższa” w znaczeniu finansowym, a nie uczuciowym), pogięło w tych gabinetach?