Światła zgasły, na scenie pozostał mniejszościowy rząd SPD-Zieloni, który dryfuje ku nowym wyborom. Jak do tego doszło? Kim są główni aktorzy tego politycznego dramatu? Jakiego rozwoju sytuacji można się spodziewać?
Rządzący landem nieprzerwanie od 1990 r. socjaliści z SPD minimalnie wygrali z ugrupowaniem skrajnie prawicowym, które i tak nie byłoby w stanie stworzyć większościowej koalicji. Mimo to pozycja kanclerza Olafa Scholza jest nadal bardzo słaba.
Obie swoim radykalizmem tworzą swoiste polityczne kleszcze, którymi ściskają partie środka pozbawione już werwy, zdecydowania, ideowo zmurszałe. Ani Weidel, ani Wagenknecht nie da się już pominąć, obejść ani na wschodzie, ani na zachodzie.
Ponad 40 proc. głosów w Saksonii i prawie połowa w Turyngii przypadła partiom otwarcie antysystemowym. Jakie będą tego konsekwencje? Czy rząd Scholza upadnie i Niemcom grożą przedterminowe wybory?
Bundestag przegłosował kandydaturę nowego kanclerza Niemiec. Olaf Scholz udowodnił, że w polityce warto być wytrwałym i wiernym swoim poglądom. Nawet jeśli we własnej partii jest się w mniejszości.
Dla Polski pod rządami PiS Maas będzie znacznie trudniejszym partnerem niż apelujący o większe zrozumienie dla naszego kraju Sigmar Gabriel.
Większość członków SPD (66 proc. głosujących) wypowiedziało się za utrzymaniem niezbyt już wielkiej koalicji z chadekami.
Droga do budowy rządu otwarta. Uczestnicy zjazdu SPD w Bonn zgodzili się na rozpoczęcie rozmów koalicyjnych – ale wyraźnie dając do zrozumienia, że nie robią tego z entuzjazmem.
W wieku 93 lat zmarł w Berlinie Egon Bahr, „architekt nowej Ostpolitik” SPD lat 60., która doprowadziła do uznania przez Bonn granicy na Odrze i Nysie.
Czy można przegrać wybory, a wygrać negocjacje koalicyjne? Niemieccy socjaldemokraci pokazali, że jak najbardziej.