Dzisiaj łatwiej wyprodukować, ale trudniej sprzedać - narzekają polscy rolnicy wobec coraz ostrzejszej konkurencji ze strony rolników unijnych. I zdają sobie sprawę ze swojej bezsiły: łatwiej zablokować szosę pod Bartoszycami, trudniej pod Brukselą. Rolnicy są jedyną grupą społeczną, która w większości opowiada się przeciw integracji europejskiej. Klasa najmniej socjalistyczna w PRL ma teraz najbardziej socjalistyczne ciągoty.
Stacje telewizyjne konkurują ze sobą na śmierć i życie. Polsat walczy o widza z TVP 1, TVN z TVP 2. RTL 7 próbuje doścignąć TVN. Elektroniczny pomiar oglądalności z dokładnością co do minuty (telemetria) odnotowuje liczbę widzów oglądających każdy program. Każda chwila zainteresowania wybraną stacją jest dla niej bezcenna. Tym bardziej że czas przeznaczony na oglądanie telewizji niewiele się zwiększył od chwili, gdy zamiast dwóch programów telewizji publicznej pojawiło się kilkanaście kanałów. Polak poświęca na oglądanie telewizji średnio 3 godz. 35 min. dziennie. Z tego obecnie na TVP 1 przeznacza 1 godz. i 5 min., na Polsat - 53 min., na TVP 2 - 38 min., na TVN - 12 min., a RTL 7 dokładnie 7 min. Tort został podzielony, ale nie po wsze czasy. Równanie jest proste: im więcej widzów, tym więcej pieniędzy z reklam. Przy czym reklamodawców wcale nie interesuje jakość programu ani jego wartość. Interesuje jedynie oglądalność programu. To słowo-klucz. Stąd tak wielki wpływ masowych, nie najlepszych gustów na programy. Telewizja psuje się od widza.
Niemcy kojarzą się światu z samochodami, Szwajcaria z zegarkami, Rosja z wódką. A Polska? Nasz kraj wywołuje mieszankę skojarzeń sentymentalnych: wojna, komunizm, Solidarność, Wałęsa, papież. Na tej liście nie widać żadnego towaru "made in Poland".
Znakiem firmowym rządu Jerzego Buzka, powołanego 11 listopada 1997 r., miały być cztery wielkie reformy. Na razie wyróżniają go - in minus - alarmująco niskie notowania w opinii społecznej oraz powszechne przekonanie, że państwo słabnie i narasta chaos. Blisko dwuletnim działaniom gabinetu premiera Buzka towarzyszy narastające zmęczenie. Widać, że zmęczona jest sobą koalicja, że premier męczy się ze swoim politycznym zapleczem, które paraliżowanie jego ruchów doprowadziło do perfekcji. Większość energii szefa rządu idzie więc na łagodzenie niezliczonych konfliktów wewnętrznych - drogą zgniłych kompromisów, czyli ustępstw. Narasta też zmęczenie społeczeństwa, przejawiające się coraz większą podatnością na populistyczne wezwania do protestów bądź odnotowywanym w różnych badaniach opinii wyraźnym wzroście pesymizmu konsumentów. Coraz silniejsze jest więc oczekiwanie zmian. Jedni mówią o zmianie wizerunku rządu i zmianie stylu rządzenia, inni o koniecznej zmianie premiera, coraz częściej pojawiają się też żądania zasadniczej zmiany programu koalicji, a nawet przyspieszonych wyborów parlamentarnych.
Gdyby wybory parlamentarne odbyły się teraz, Sojusz Lewicy Demokratycznej mógłby liczyć na 34 proc. poparcia (przy wysokiej, 61 proc. frekwencji), Akcja Wyborcza Solidarność tylko na 16 proc. W praktyce oznaczałoby to, że SLD zdobyłby w Sejmie większość pozwalającą na samodzielne rządzenie.
Na zewnątrz Polska prezentuje swoje zdecydowane, solidarne z NATO oblicze. Jednak kosowski konflikt mocno podzielił polskich polityków, przy czym różnią się w jego ocenie nie tylko lewica z prawicą - podziały przebiegają także w poprzek formacji. Najlepszym tego dowodem są: z jednej strony, emocjonalne, bezkompromisowo pronatowskie wystąpienie władz Unii Wolności, gdy niemal jedna czwarta jej wyborców ma w tej sprawie odmienne zdanie, a z drugiej - wizyta w Belgradzie czworga posłów SLD przy sprzeciwie wielu partyjnych kolegów.
Badania opinii publicznej pokazują, że już tylko co czwarty Polak popiera rząd koalicji AWS-UW. W III RP gorsze notowania miał dotąd wyłącznie rząd Waldemara Pawlaka pod koniec swojej działalności. Pierwsze oznaki kryzysu sympatii dla solidarnościowego rządu pojawiły się na początku roku. Teraz jednak jest to już prawdziwa depresja, nic przy tym nie wskazuje na bliską poprawę, jako że zamęt lustracyjny wokół osoby premiera też robi swoje.
Każdy chce być dziś szczęśliwy, coraz częściej i powszechniej. Nie tak jak kiedyś, w niebie, ale na ziemi, teraz, tu, natychmiast. Szczęście osobiste, traktowane jest jako nowy przymus. Musisz być szczęśliwy, hucznie, na oczach wszystkich, bo taki teraz obyczaj i moda, która przyszła z Ameryki. Nieszczęśliwi niech nie zawracają głowy.
Bądź szczęśliwy, do cholery!
Brak szczęścia, dobrego samopoczucia staje się także problemem politycznym: niezadowolonych łatwiej skrzyknąć pod sztandary.
O prawo do cichego szczęścia śpiewała latami Piwnica pod Baranami w słynnej "Dezyderacie", która stała się najpiękniejszą w PRL modlitwą do szczęścia. Teraz zdominował ją jazgot telewizyjnych reklam i teleturniejów: walcz o szczęście głośno, jawnie, w blasku lamp, na oczach. Na całość.Obchodzimy właśnie pierwszą rocznicę nawoływań do rekonstrukcji gabinetu premiera Buzka. Dziś, po serii rolniczych protestów, wobec zbuntowanej służby zdrowia i nacierającej opozycji, najniższych od 10 lat notowań rządu RP, rekonstrukcja wydaje się jedną z niewielu szans ucieczki do przodu, odzyskania przez koalicję i premiera politycznej inicjatywy.
Polacy kochają zwierzęta - ale to często puste deklaracje. Dręczymy je w domu, w gospodarstwie, podczas transportu, w rzeźniach i laboratoriach. A ustawa sprzed roku - która zakazywała traktować zwierzę jak przedmiot - pozostaje martwa bez przepisów wykonawczych.