Szkoda, że tak mało zostało rzemieślników i rzemieślniczek, bo ta grupa ciężko pracujących ludzi była bardzo ciekawa. Miała swój kodeks postępowania, powiedzonka, specyficzne poczucie humoru.
Ubrań kupujemy i wyrzucamy coraz więcej, ale nie wolno już robić tego do zwykłych pojemników. Mieszkańcy są zdezorientowani nowymi przepisami, tymczasem problem będzie narastał – bo statystycznie jedną sztukę odzieży wkładamy na siebie tylko osiem razy, a recykling niemal nie istnieje.
Już od nowego roku ma wejść w życie system kaucji za butelki i puszki. Tymczasem sklepy są nieprzygotowane, samorządy straszą podwyżkami opłat śmieciowych, a rząd sam nie wie, czy zdąży z ustawą.
Czy już od stycznia zaczniemy oddawać do sklepów puste butelki i puszki? Szanse na to są coraz mniejsze, bo samorządowcy i producenci napojów walczą o pieniądze, a resort klimatu i środowiska zupełnie pogubił się w pracach nad nową ustawą.
W Siemianowicach Śląskich na składowisku odpadów płoną pojemniki z rozpuszczalnikami i plastik. Na nagraniach widać wybuchające pojemniki typu mauser, a więc takie, w jakich składuje się nielegalne odpady.
Od poniedziałku do piątku antydepresanty, a w weekend bardziej narkotyki – taki uproszczony obraz warszawiaka wyłania się z analizy ścieków. W innych miastach jest pewnie podobnie, ale jeszcze tego oficjalnie nie zbadano.
Pikanterii sprawie dodaje fakt, że w dniu, w którym Onet i TVN24 ujawniły jej nowe oblicze, to samo zrobiła „Gazeta Polska”. Tyle że z nieco innej perspektywy.
Pożar jednego nielegalnego magazynu odpadów to zdarzenie tak duże, że może oddziaływać na sporą część Europy – mówi dr hab. inż. Katarzyna Grzesik, profesor Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie.
W całej Polsce, według danych departamentu zwalczania przestępczości środowiskowej w Głównym Inspektoracie Ochrony Środowiska, takich tykających bomb ekologicznych mamy aż 424.
W sobotę po południu wybuchł pożar groźnych chemikaliów w Przylepie, peryferyjnej dzielnicy Zielonej Góry. Nazajutrz rano ogień jeszcze się tlił, ale służby wojewody oznajmiły ni stąd ni zowąd, że pożar nie był groźny dla ludzi, a polityczne emocje rozpaliły nawet Tuska i Kaczyńskiego.