Ustawa o czynnościach operacyjno-rozpoznawczych ma uporządkować inwigilację i prowokację. Prace legislacyjne przedłużają się, bo specsłużby próbują ustawę utrącić.
Kundera był donosicielem! – zagrzmiały czeskie media i wiadomość szybko poszła w świat. Choć dziś już wiadomo, że to raczej nieprawda, wielu Czechów bardzo chce w to wierzyć, bo wielki pisarz nie szczędził swoim rodakom upokorzeń.
Tworząc od listopada 1918 r. polską armię, Józef Piłsudski przywiązywał wielką wagę do zbudowania służb specjalnych, zdając sobie sprawę, że jego wiedza na ten temat jest minimalna.
Rozpoczyna pracę sejmowa komisja śledcza ds. nacisków na służby specjalne. Jednym z wątków będzie „sprawa Ryszarda Krauzego”. Ponoć celem posłów PiS ma być „odklejenie” Lecha Kaczyńskiego od Krauzego, a w jego miejsce wstawie nie Donalda Tuska.
Minął rok od ukazania się raportu z weryfikacji Wojskowych Służb Informacyjnych. Minęły cztery miesiące od chwili, gdy Antoni Macierewicz, pełniąc funkcję szefa nowej Służby Kontrwywiadu Wojskowego, przesłał prezydentowi aneks do raportu. I co? I nic.
Kolejne doniesienia do prokuratury składane przez nowych szefów służb specjalnych na działania poprzedników i dramatycznie brzmiący apel komisji sejmowej o ograniczenie działalności kontrwywiadu wojskowego ze względu na bezpieczeństwo żołnierzy – tego jeszcze nie było. Mimo prób bagatelizowania tych informacji, pytanie jest poważne: co się działo w służbach specjalnych IV RP i w jakim stanie są one teraz?
Rząd Donalda Tuska zaczyna reformę służb specjalnych. Ma to być reforma głęboka, nie ograniczająca się jedynie do zmian personalnych, odsuwająca służby od gier politycznych. Dobrze, gdyby
Co może łączyć biznesmena w garniturze od Hugo Bossa, napakowanego sterydami gangstera ze złotym łańcuchem na szyi i marszanda potrafiącego z pamięci wymienić wszystkie dzieła rafaelitów? Miejsce pracy. To policjanci z wydziału operacji specjalnych.
Jarosław Kaczyński ma rację. Komisja do spraw służb specjalnych ma sens tylko wtedy, gdy pierwsze skrzypce gra w niej opozycja.