Unia ma problem: czy przystać na proklamowanie państwa kosowskich Albańczyków, na wymuszoną zmianę granic Serbii i oderwanie części jej terytorium. Albańczycy są zdesperowani, Serbowie
Berisa cierpliwie czeka, ale Haga milczy.
Kiedy piosenkarka Marija Serifović wygrywała konkurs Eurowizji, nawet parlament przerwał obrady. Później trójka serbskich tenisistów błysnęła na kortach w Paryżu. Po latach klęsk i nad Serbią zaświeciło słońce. Bardzo to wszystkim było tu potrzebne.
Serbowie to dziś chyba najbardziej rozdarty naród Europy. Pesymizm i brak wiary, ale i energia liberalnych reform. Ciągłe rozdrapywanie ran i rozpamiętywanie krzywd, ale i rosnąca potrzeba, żeby wreszcie zacząć żyć normalnie, po ludzku, jak wszyscy wokół.
Niepodległa Czarnogóra wróciła na mapę Europy niemal niepostrzeżenie. Jaka przyszłość czeka to maleńkie państewko liczące ledwie 650 tys. ludności?
Jesteśmy sfrustrowanym narodem, dlatego nie potrafimy rozprawić się z przeszłością – mówią o sobie Serbowie. Wczoraj odeszli Czarnogórcy, jutro pewnie też odejdą Kosowianie. Czy nikt już Serbii nie potrzebuje?
Czy 21 maja przybędzie nowe państwo w Europie? Czarnogórcy wypowiedzą się w referendum, czy chcą nadal być z Serbią, czy osobno. Atmosfera jest napięta, bo Unia Europejska wstrzymała właśnie negocjacje akcesyjne z Belgradem.
Slobodan Miloszević – zanim spoczął pod lipą przed rodzinnym domem w Pożarevcu – zdążył kolejny raz skłócić wszystkich: najbliższych, władze i rodaków. Ale Serbowie mają dziś na głowie dużo poważniejsze problemy.
Kiedy w połowie grudnia 1995 r. w Paryżu trzej bałkańscy liderzy: Slobodan Miloszević, Franjo Tudjman i Alija Izetbegović, składali podpisy pod dokumentem pokojowym, kończył się najkrwawszy z jugosłowiańskich konfliktów, wojna w Bośni. Po 10 latach widać prawdziwych wygranych. I problemy, które pozostały.
Wojwodina, prowincja na północy Serbii, zażąda autonomii? Chcą jej tamtejsi Węgrzy, ale także niechętni Belgradowi Serbowie.