Goran Hadźić został zatrzymany – ostatni z serbskich przywódców i dowódców, ściganych przez międzynarodowy trybunał haski trafi zapewne wkrótce pod sąd.
Teraz już Trybunał Hadze nie może zarzucać Serbii braku współpracy, a i Brukseli trudno będzie używać tego argumentu wstrzymując rozmowy z Belgradem o integracji.
Przez 14 lat nikt nie wiedział gdzie się ukrywa, snuto przypuszczenia, że uciekł do Rosji, na Białoruś, czy Bóg wie gdzie.
„Prawo międzynarodowe nie zawiera zakazu ogłoszenia deklaracji niepodległości” – uzasadnił Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości w Hadze wyrok w sprawie niepodległego Kosowa.
W wyniku wojny po rozpadzie Jugosławii Serbia została objęta embargiem ekonomicznym. Więc, jak na Kubie, polepszanie osiągów i wyglądu starych aut stało się popularnym hobby. Rozrywce towarzyszy jugonostalgia, z domieszką serbskiej dumy i chęci wyjazdu z tego kraju.
Karadzić od dawna jest problemem dla Serbów.
Rozmowa z Ludwikiem Wincentym Gadomskim, malarzem, rysownikiem, plakacistą, ilustratorem tekstów literackich i prasowych, współtwórcą opozycyjnej prasy w Serbii
Rok temu, 17 lutego 2008 r., Kosowo uznało się za niepodległą republikę. Władze Serbii widzą w nim nadal swą prowincję autonomiczną. To kraj zbudowany na wrogości serbsko-albańskiej.
Do festiwalu okropności bałkańskich wojen lat 90. dochodzi kolejna: serbscy jeńcy byli przez Albańczyków zabijani po to, aby ich organy sprzedawać bogatym ludziom z Zachodu. Tylko czy to prawda?
Serbskie gazety prześcigają się w domysłach, kto wydał Karadżicia.