Zaczyna wychodzić na to, że tylko obecność Zachodu na Bałkanach jest gwarantem, że Serbowie i Albańczycy znów nie rzucą się sobie do gardeł.
Z chorwackiego Slavonskiego Brodu wjeżdża się niby do państwa o nazwie Bośnia i Hercegowina, ale tylko teoretycznie. Bardzo teoretycznie. Tak naprawdę to Republika Serbska, i wszystko o tym przypomina: flagi na słupach, hasła na murach.
Vuczić lubi podkreślać, że zwycięstwo to wielki honor, ale zarazem „brzemię ogromnej odpowiedzialności”.
Węgry i Serbia palą się do przemeblowania Europy Środkowej i Bałkanów. Z pomocą Rosji i kilku prorosyjskich liderów z regionu może im się to udać.
Nowy rząd Vuczicia będzie miał się z czym zmierzyć. Nawet z poparciem Brukseli to nie będzie zadanie łatwe.
Dziś znów jest głośno o Serbii, przez którą przebiega szlak przemierzany przez tysiące imigrantów uciekających przed wojną na Bliskim Wschodzie. Ale sama Serbia jest też rozdarta i nie może zdecydować, czy bliżej jej do Rosji czy do Europy.
Serbia jest w szoku. Prezydentem kraju we wczorajszych wyborach został Tomislav Nikolić. Pokonał Borisa Tadicia, któremu wszystkie sondaże dawały zwycięstwo w drugiej turze wyborów.
Im bliżej członkostwa Serbii w Unii Europejskiej, tym bardziej iskrzy w stosunkach z Kosowem. Serbscy politycy znów sięgają po wyklęte słowo: „wojna”.
Goran Hadźić został zatrzymany – ostatni z serbskich przywódców i dowódców, ściganych przez międzynarodowy trybunał haski trafi zapewne wkrótce pod sąd.