Ze wszystkich dziewięciu bohaterek „Trojki” – licząc te, które od autorki dostały możność mówienia we własnym imieniu – tylko jedna nie tańczy tanga. Nie musi: jest bezpaństwowcem.
Serbski rząd widzi w tym srebrzystobiałym metalu przyszłość narodu, demonstranci na ulicach – jego zgubę. Bez litu nie powstaną auta elektryczne. Ale z wydobywanym po sąsiedzku litem nie da się żyć.
Unii udaje coraz lepiej ustalić, gdzie w stosunkach z Chinami leżą jej interesy, a gdzie czyhają zagrożenia.
W PiS awantura po ogłoszeniu list wyborczych i rozlaniu się afery Pegasusa; Rosjanie nacierają, zanim do Ukrainy dotrze pomoc z USA; Lewica ogłosiła jedynki i liczy na poprawę wyniku; kipi w kotle bałkańskim; dziś gra Iga Świątek.
NATO zostawiło Serbię zrujnowaną. Setki samolotów zrzuciły tysiące bomb, niszczyły infrastrukturę i zabijały ludzi. Relacje wciąż się nie odbudowały, a między Belgradem i Prisztiną wyrosły pokłady nienawiści.
Wybory 17 grudnia zdecydowanie wygrała prawicowo-populistyczna Serbska Partia Progresywna (SNS), zdobywając niemal połowę głosów. Przeciwnicy zarzucają jej nadużycia, co częściowo potwierdza OBWE.
Od kilku dni rosyjscy uczniowie uczą się historii z nowego podręcznika. Niepokojąco dużo w nim stycznych z opowieścią wpajaną uczniom w szkołach serbskich, węgierskich i polskich.
Wielu Rosjan uciekło z kraju na Bałkany, widząc w Serbach bratni naród. Poczucie więzi może pozostało, ale serbskie interesy są już na Zachodzie.
Budapeszt, Sofia czy Belgrad mało komu kojarzą się z amerykańskimi superprodukcjami. A jednak to europejskie miasta coraz częściej wygrywają wyścig o to, gdzie będą kręcone kolejne wielkie hity. Serial „The Ark” przeciera tu nowe szlaki.
Od inwazji na Ukrainę do Serbii przeniosło się już ponad 100 tys. Rosjan. Przyjeżdżają z workami pieniędzy, mówią o sobie, że są „uchodźcami wojennymi”, windują ceny mieszkań. A serbski rząd wszystko, co rosyjskie, wita z otwartymi rękami.