Andrzej Karkoszka, wiceminister obrony narodowej w rządzie Józefa Oleksego, uważa, że należy zrezygnować z kupna samolotów wielozadaniowych dla polskiego lotnictwa. Nie zgadza się z nim urzędujący wiceminister tego resortu.
Wydaje się, że władza i część generalicji przygotowują już szampana na okazję wyboru nowego wielozadaniowego myśliwca dla naszych sił powietrznych. Zapytania ofertowe wysłane, podstawowe warunki dotyczące zamówień offsetowych przyjęte przez Sejm, wstępne umowy kompensacyjne między potencjalnymi partnerami zawarte, opinia publiczna w zasadzie poinformowana – można więc przystąpić do rozstrzygania przetargu. To już ostatnia chwila, żeby się z tej operacji wycofać.
Od kilku miesięcy jednym z najważniejszych dla Pentagonu punktów na Bliskim Wschodzie jest baza lotnicza Al-Odaid, położona w zachodniej części Kataru, nad brzegiem Zatoki. W kwietniu zakończono rozbudowę pasów startowych i ogromnych płyt postojowych dla samolotów wszelkich typów.
Amerykanie zyskają wkrótce nową broń – do regularnej służby wejdzie niewidzialny dla radarów śmigłowiec RAH-66 Comanche. Trudne do wykrycia samoloty, czołgi czy okręty mają odgrywać decydującą rolę na współczesnym polu walki.
Dokładnie pół wieku temu wzbił się w powietrze pierwszy pasażerski samolot odrzutowy – brytyjski Comet. Jednak, nomen omen, równie szybko jak kometa zniknął z nieba. Seria tragicznych katastrof przerwała bowiem jego karierę.
Już za kilka miesięcy rząd polski ma ostatecznie postanowić, które z nowoczesnych myśliwców kupić dla naszej armii: amerykański F-16, francuski Mirage czy może szwedzko-brytyjski Gripen. Wiąże się z tym kontraktem tzw. offset. Tymczasem wygląda na to, że politycy nawet nie są pewni, co to takiego jest offset i kto właściwie ma się nim zajmować?
Dziesiątki małych prywatnych firm, ulokowanych w niewielkich warsztatach, hangarach lotniskowych, a nawet kurzych fermach produkuje samoloty. Na próżno szukać ich na naszym niebie – latają głównie w Niemczech i innych krajach, gdzie przepisy nie przeszkadzają ludziom bujać w obłokach. Samoloty te skutecznie konkurują na światowych rynkach, ale tylko nieliczne opatrzone są plakietką Made in Poland.
128 czołgów Leopard za 25 mln euro i do tego za darmo 23 myśliwce Mig-29. Resort obrony twierdzi, że nikt jeszcze nie zrobił lepszego interesu. Menedżerowie polskiej zbrojeniówki uważają, że lekkomyślnie otwieramy rynek uzbrojenia koncernom z Niemiec. Kto ma rację?
Niedaleko od Pekinu, na ściśle strzeżonym lotnisku wojskowym, od kilku miesięcy stoi unieruchomiony w hangarze nowiutki Boeing 767-300ER, pierwotnie przeznaczony dla przewodniczącego ChRL Jiang Zemina jako państwowy samolot nr 1. Całe luksusowe wnętrze, zainstalowane kosztem dodatkowych 10 mln dol. (sama maszyna kosztowała 120 mln), jest dosłownie wyprute i wybebeszone, łącznie z rozkładanymi do pozycji leżącej fotelami przydatnymi na dalekich trasach, całą tapicerką, systemem łączności i nawigacji, 49-kanałową telewizją satelitarną, listwami, obramowaniami, podłogą, a nawet umywalkami i sedesami.
Rząd USA wybrał firmę, która zbuduje samolot uderzeniowy XXI wieku. Decyzja ta ma ogromne znaczenie nie tylko dla wojskowych strategów. Zamówienie na nową maszynę opiewać bowiem będzie na kwotę, która nawet jak na warunki amerykańskie jest astronomiczna.