Polska jest na szarym końcu w rankingu elektromobilności. Choć politycy PiS zapowiadali, że w 2025 r. po naszych drogach będzie jeździło milion aut elektrycznych, to na razie mamy ich nieco ponad 37 tys.
Lżejszy od wody lit – oto nowy król metali. Skąd się bierze? Czy wystarczy go do napędzania zielonej rewolucji? I czy walka z globalnym ociepleniem wymaga destrukcji lokalnych ekosystemów i społeczności?
Unia Europejska wydała wyrok na auta spalinowe, ale w ostatniej chwili Niemcy zgłosiły weto. Natychmiast zyskały wsparcie Polski, bo jak w UE coś trzeba zablokować, to Berlin może na nas zawsze liczyć.
Jedną rzeczą jest to, że w kwestii zamiany napędu nowych samochodów na wyłączenie elektryczny nasz rząd jest za, a nawet przeciw. Drugą to milczenie opozycji. A trzecią nasze mentalne i fizyczne uzależnienie od samochodów. To się może skończyć polexitem.
Narodowy polski samochód elektryczny Izera pod włoską maską zaprojektowaną w Turynie będzie krył chiński silnik, baterie i całą resztę. Plan zakłada, że takim cudem zadziwimy świat, bo pod względem osiągów mało kto naszej Izerze będzie mógł dorównać. Produkcja ruszy w 2026 r. O ile w ogóle ruszy.
Żegnamy się z samochodem spalinowym. Koniec dyskusji, który lepszy – benzynowy czy diesel? Za 13 lat nie kupimy już nowego innego niż elektryczny. Chyba że zdecydujemy się na Ferrari. Czy jesteśmy na to gotowi?
Producenci szlachetnego trunku zapewne w najśmielszych myślach nie przypuszczali, że zyska on fundamentalne znaczenie polityczne w przedsięwzięciach obozu władzy.
7–9 czerwca Parlament Europejski przyjmie stanowisko w sprawie nowych limitów emisji CO2 dla samochodów osobowych i dostawczych. Od wyników tego głosowania zależy przyszłość polityki klimatycznej Unii – pisze autor z Fundacji Promocji Pojazdów Elektrycznych.
Auto miało kosztować 75 tys. zł, być rodzinne, wygodne i ze sporym zasięgiem – takie było życzenie polityków PiS. Czyli e-cud na kołach, żeby Elonowi Muskowi z wrażenia spadły kapcie.