„Bez litości” to nie jest kino, po którym widzowie powinni oczekiwać fabularnych zaskoczeń. Tu liczy się sprawnie poprowadzona akcja, charyzmatyczny odtwórca głównej roli i wyraziste postaci drugiego planu.
W kategorii przygodowego kina rozrywkowego nowa „Mumia” radzi sobie całkiem przyzwoicie. Problemem był jednak reżyser, który nie mógł się zdecydować, czy chce widza przestraszyć, czy rozbawić.
Tim Burton łączy tu charakterystyczne dla siebie upodobanie do wrażliwych, odseparowanych od społeczeństwa młodych bohaterów z romansem gotyckim.
Scenariusz, którego współautorem jest reżyser Fede Alvarez, generuje niesłabnące napięcie, choć przez większą część historii kładzie nacisk na proste rozwiązania.
Książki najczęściej wybieramy, sugerując się tym, co podpowiada nam sieć. A sieć coraz rzadziej podpowiada nam cokolwiek bezinteresownie.
Tym razem chodzi o potęgę mitu galicyjskiego.
Inscenizacja Warnera jest dość problematyczna: przenosi akcję z Wenecji do edwardiańskiej Anglii, w scenie prześladowania Shylocka reżyser przebiera prześladowców w mundury i w stroje Ku-Klux-Klanu.
Wady serialu – powolna akcja, do bólu zwyczajni bohaterowie – są jednocześnie jego wielkimi zaletami. Plus perfekcyjny scenariusz, cudowne zdjęcia i genialne aktorstwo.
Był „Zakochany Szekspir” i jeszcze paru innych zakochanych klasyków, teraz pora na Goethego.
Rozprawa habilitacyjna byłego szefa Agencji Wywiadu rozbija mity o wszechobecności służb specjalnych