Narasta sprzeciw wobec tradycyjnej psychiatrii. Zamiast u lekarzy pomocy szukamy w aplikacjach i poradnikach. Dwie książki próbują uporządkować ten chaos. Z różnym skutkiem.
Niektórzy dokonują zabójstw z powodu wewnętrznego poczucia sprawiedliwości. Mówią: „musiałem to zrobić” – opowiada prof. Janusz Heitzman, specjalista z zakresu psychiatrii sądowej, prezes Polskiego Towarzystwa Psychiatrii Sądowej i wiceprezes Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego.
Pacjenci psychiatryczni nadal obawiają się, że wyjdzie na jaw, dlaczego potrzebują L4. Bywa, że przez to z niego rezygnują. Nie są to niestety bezpodstawne lęki.
Problem jest systemowy, co chwila w psychiatrii dziecięcej wybucha jakiś kryzys. Latem zamknął się oddział w Gnieźnie, w Gdańsku wstrzymano przyjęcia, w Poznaniu wszyscy lekarze złożyli wypowiedzenia, Łańcut balansuje na krawędzi.
Sens powszechnego stosowania obecnie znanych leków przeciwdepresyjnych zakwestionowali naukowcy z University College of London. Kategoryczne sądy są jednak przedwczesne. Mózg to niewyobrażalnie skomplikowana maszyna.
Wpływ leków przeciwdepresyjnych na objawy nie tylko depresyjne, ale także lękowe i natręctwa, jest faktem. Alternatywą może być tylko magia lub teorie spiskowe.
Psychiatrzy dziecięcy alarmują: to katastrofa. Trzeba natychmiast wprowadzić zarządzanie kryzysowe zamiast mglistych obietnic i czekania na efekty reformy.
We wszystkich specjalizacjach liczba wypisywanych recept dramatycznie spadła. Tylko w jednej wzrosła o kilka procent. W psychiatrii – mówi dr Michał Feldman z Centrum Terapii Dialog.
Rok w rok polskie uczelnie opuszcza, według ostrożnych szacunków, około pięciu tysięcy magistrów psychologii. Mimo to miesiącami trzeba czekać na pomoc specjalistów. Dlaczego ich brakuje?
Można domniemywać, że Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę podpada rządowi przez dopuszczanie – i komunikowanie! – faktu, iż w rodzinach dzieciom może dziać się krzywda, co nijak nie mieści się w konserwatywno-prawicowej wizji świata. Tylko tyle i aż tyle? Być może.