Ochrona zwierząt wzbudza wiele emocji, o dziwo, natury ideologicznej. Lewa strona ma „psiecko” i „osoby nieludzkie”, a prawa chce „jeść wszystko, co się rusza”.
Jak przekonać myśliwych, drwali i rolników, że dobrostan lasów, rzek i bagien leży także w ich interesie – objaśnia Mikołaj Dorożała, główny konserwator przyrody, wiceminister klimatu i środowiska.
Myśliwi są dziś w Polsce jedyną grupą uprawnioną do posiadania broni i używania jej w przestrzeni publicznej bez obowiązku przechodzenia okresowych badań lekarskich i psychologicznych. To ok. 130 tys. osób.
Nie zachęcamy do tego, by znów dać się ogłupić lobby tzw. myśliwych. Zabijanie nie jest sposobem rozwiązywania problemów. Może psychicznych – u tych, którzy lubią mordować.
Resort klimatu i środowiska, zarządzany przez Polskę 2050, chce reformować polskie łowiectwo. Myśliwi protestują, silni poparciem ludowców. Do gry po ich stronie wszedł prezydent Duda.
„Myśliwi razem z rolnikami. Wspólna sprawa” – pod takim hasłem myśliwi sprytnie wykorzystali sytuację i podczepili się pod protest rolników. Rolnicy powitali myśliwych entuzjastycznie. „Mamy wspólny interes”, mówią.
Ugrupowania koalicyjne obiecały, że nowy rząd diametralnie zmieni podejście do natury. Globalnie pogrążonej w ciężkim kryzysie, a na polskim odcinku dodatkowo poddanej presji często nieroztropnej eksploatacji.
Czy żubra można pomylić z dzikiem? I w końcu: kto tu jest jeleniem? (A może łosiem?).
W Olchowcu na Podkarpaciu zginął wilk. Myśliwy, jak wynika z relacji świadków, znany notariusz, został przyłapany na zwożeniu ciała zwierzęcia, ale uciekł z miejsca zdarzenia. Większość spraw o zabicie zwierząt chronionych jest umarzana. Jak będzie tym razem?