Producent Xboksów wyłożył na stół 68,7 mld dolarów. Kupił za nie „Call of Duty”, „Diablo”, „Candy Crusha”, skandale na tle seksualnym, toksyczną kulturę pracy i znienawidzonego prezesa.
Oficjalnie jeszcze nikt nie chwali się liczbami, lecz obie strony ogłosiły wygraną. Kolejny odcinek wojen konsolowych dopiero się zaczął, ale zwycięzcę już znamy: to gracze.
W tym roku przed Świętami odbyły się premiery dwóch nowych domowych konsol do gier – firm Sony i Microsoft. Czy naprawdę ich potrzebujemy? I dlaczego?
Debiuty PlayStation 5 i Xbox Series X mogą się opóźnić, fabryki nie nadążają z produkcją gogli VR, e-sportowcy grają do pustych trybun, a niezależni twórcy tracą setki tysięcy dolarów. Oto skutki epidemii Covid-19.
Jeśli ktoś dostał na gwiazdkę konsolę do gier, będzie miał dylemat, bo już za rok mikołaj obiecuje nowe modele. PlayStation 5 i Xbox Series X zaoferują nie tylko większą moc obliczeniową, ale wręcz obietnicę odmiany oblicza gier wideo.
Szybsza i nastawiona bardziej społecznie. Taka będzie platforma, która zmienia się regularnie: nowa konsola do gier PlayStation.
Ćwierć wieku, dobry pomysł, zbiorowy wysiłek – i mamy swojego bohatera popkultury.
Konsola PlayStation przeżywa największy kryzys w swojej kilkunastoletniej historii. Znacznie poważniejszy niż mogłoby wynikać z charakteru tej branży.
Do polskich sklepów trafi niebawem PlayStation 3 – konsola do gier firmy Sony. To nowa konkurentka Xboksa 360 – konsoli Microsoftu. Dwie wielkie firmy stoczą walkę o nasze względy.