Nie pierwszy raz życie na wyspie zamiera wskutek odejścia kobiet od swoich obowiązków, również domowych. I choć Islandia jest najlepsza na świecie pod względem równości, władze uważają, że mogą jeszcze wiele poprawić.
Premier ogłosił, że zakupy na zeszyt zanikają (całkiem jak bieda), ale w Polsce powiatowej i wioskowej niekoniecznie. Zeszyty są schowane pod ladą, a zapiski gęste jak fasolowa z dna kotła.
Budżetówce brakuje pieniędzy, czytelnych kryteriów wynagradzania zatrudnionych, a także systemu oceny efektów ich pracy. O wysokości zarobków i podwyżkach decyduje więc siła polityczna konkretnych zawodów.
Przez ponad pięć tygodni robotnicy zakładów Solaris sprawdzali, czy w Polsce opłaca się strajkować. Odpowiedź może być zachęcająca dla tych, którzy tak jak oni czują, że pracują, ale nie czują, że zarabiają.
Na Polskim Ładzie miało zyskać 90 proc. Polaków, głównie tych głosujących na PiS. Po zaledwie kilku dniach widać, w czyje zarobki uderza najbardziej – pracujących specjalistów i w emerytury osób, które wysokie świadczenia wpracowały sobie długoletnią pracą. Także wyborców partii rządzącej.
Wraz z drożyzną rośnie niezadowolenie Polaków z zarobków. Podwyżek płac – według monitoringu NBP – żądają już pracownicy 73 proc. przedsiębiorstw. Premier odpowiada na to, że przecież pensje rosną szybciej niż ceny. Niby ma rację, a jednak mija się z prawdą.
Początkujący lekarz zarabia mniej niż większość pielęgniarek, kierownik w branży rolniczej dostaje płacę minimalną, a elektromonterki zarabiają więcej niż koledzy po fachu. Szczegółowe dane o wynagrodzeniach obfitują w ciekawostki.
Wielki kryzys finansowy, który po 2008 r. na kilka lat pogrążył światową gospodarkę, w Polsce najmocniej odbił się na zarobkach pracowników.
Posłowie Koalicji Obywatelskiej złożyli w Sejmie projekt nowelizacji Kodeksu pracy, który wprowadza jawność wynagrodzeń w ogłoszeniach o pracę. W poprzedniej kadencji ten sam projekt próbowała przeforsować Nowoczesna.