Ta kasa rozchodzi się w mgnieniu oka. Trzeba m.in. płacić pensje i regulować rachunki na rzecz komitetu organizacyjnego paryskich igrzysk – mówi pracownik olimpijskiej centrali.
Ofensywa Kim Dzong Una; rocznica wyborów; Andrzej Duda w Sejmie; zarzuty dla Marcina Romanowskiego; NIK kontroluje PKOl.
Grupa trzymająca władzę w Polskim Komitecie Olimpijskim rzuciła w przestrzeń medialną raport mający świadczyć o tym, że nie ma nic do ukrycia. Ale wydaje się, że to wyjaśnienia pozorne. Konkretnie poinformowano za to, że w powietrzu wisi groźba pozwów.
W kuluarach mówi się, że Radosław Piesiewicz, który po zmianie władzy wyczuł, że grunt mu się zaczyna palić pod nogami, poszukuje sojuszników w kręgach obecnie rządzących.
Radosław Piesiewicz póki co obronił się w fotelu prezesa Polskiego Komitetu Olimpijskiego. W związku z tym powinien wysłać kwiaty ministrowi sportu Sławomirowi Nitrasowi.
Odpowiedź Marcina Piątka na oświadczenie Polskiego Komitetu Olimpijskiego wydane po opublikowaniu w ostatnim wydaniu „Polityki” artykułu poświęconego sytuacji w tej instytucji.
Są nowe wątki w sprawie prezesa PKOl Radosława Piesiewicza. Trwają kontrole dotyczące motywów wyboru Adidasa jako partnera kolekcji olimpijskiej, restauracyjnego biznesu w siedzibie komitetu czy drogiego zlecenia dla firmy informatycznej. A środowisko spekuluje: czy prezesa odwołają działacze, czy najpierw zajmie się nim prokuratura?
Szef resortu sportu przekazał, że otrzymał informacje ze wszystkich związków sportowych. Zapowiedział również kontrolę w PKOl i nowe wytyczne.
Po paryskiej klęsce frustracje kibiców i komentatorów wylały się głównie na działaczy sportowych, w tym najważniejszego z nich – prezesa PKOl. Radosław Piesiewicz jawi się jako modelowy wytwór „epoki PiS” – taki Daniel Obajtek polskiego sportu.
W rozmowie z „Polityką” minister sportu Sławomir Nitras mówi o tym, że niektóre związki mogłyby się wspaniale obejść bez sportowców. A sportowcy bez nich. Wraca do igrzysk w Paryżu i kierowanego przez Radosława Piesiewicza PKOl. „Świetnie zorganizowali pobyt sobie, a sportowcom niestety nie”.