Przewodniczący OPZZ Maciej Manicki publicznie ostrzegł, że PKN Orlen SA nosi się z zamiarem wykupienia połowy akcji niemieckiej rafinerii w Leuna. Chce temu zapobiec, bo uważa, że Orlen wpadnie w pułapkę i sam zostanie łatwym łupem dla któregoś z wielkich koncernów. Wśród ekspertów zdania na ten temat są podzielone. Orlen jest oburzony publiczną debatą nad interesami prywatnej spółki.
Andrzej Chronowski, nowy minister skarbu, ma naturę wojownika. W przeciwieństwie do poprzedników mniej zajmują go sprawy prywatyzacji, bardziej zaś walka o władzę. W spółkach państwowych osadza własnych ludzi, przeprowadza ataki na firmy już sprywatyzowane, a nawet na takie, które od początku były prywatne. Pospiesznie buduje imperium, w skład którego wchodzą już największe i najbogatsze polskie firmy. Deklaruje, że działa w publicznym interesie, choć wiele wskazuje, że kieruje się osobistym, dość szczególnym zamysłem politycznym.
Warszawską giełdę zelektryzowała wieść o zainteresowaniu rosyjskiej firmy Łukoil Polskim Koncernem Naftowym Orlen SA. Inwestorzy uznali ją za prawdopodobną i zaczęli kupować akcje płockiej spółki, co spowodowało nagły wzrost kursu. Władze Orlenu uspokajają – firma nie utrzymuje kontaktów z Łukoilem, nie ma go też wśród dużych inwestorów posiadających akcje koncernu. Czy scenariusz wrogiego przejęcia polskiego monopolisty paliwowego przez rosyjskiego giganta to wymysł giełdowych spekulantów? Czy rzeczywiście Orlenowi nic nie grozi?
Od kilku tygodni Polski Koncern Naftowy intensywnie reklamuje znak ORLEN – symbol swej nowej tożsamości. Jednocześnie do lamusa odejdzie wkrótce jedna z najsłynniejszych polskich marek, która dla wielu kierowców stanowi synonim stacji paliwowej – CPN. Eksperci nie mogą się nadziwić, że PKN tak łatwo pozbywa się tego znaku wartego zapewne kilkaset milionów dolarów i rezygnuje z tradycji, która w handlu ma wartość bezcenną. Jednocześnie wydaje masę pieniędzy, by reklamować coś, czego nie ma. Ani stacji, ani wyrobów marki ORLEN nikt jeszcze nie widział.
Dla producenta nie ma nic bardziej atrakcyjnego niż monopol, zwłaszcza w dziedzinie, w której zbyt jest zagwarantowany. Dlatego nie ustają naciski, aby do Polskiego Koncernu Naftowego (który powstał z połączenia CPN i Petrochemii płockiej) włączać kolejne firmy. Chodzi zwłaszcza o wciąż samodzielną Rafinerię Gdańską.
Po 9 latach kłótni, sporów i nieustannej zmiany planów rusza wreszcie prywatyzacja przemysłu paliwowego. Do 30 proc. (126 mln) akcji Polskiego Koncernu Naftowego o szacunkowej wartości 2,2-3 mld zł trafi w ciągu dwóch-trzech tygodni na giełdę. To już chyba ostatnia sprzedaż tak wielkiej i dochodowej spółki.