Przez opieszałość posłów i brak woli politycznej, ustawa suwakowa, czyli naprzemienne umieszczenie na liście wyborczej kobiet i mężczyzn, już na pewno nie będzie obowiązywała w tegorocznych wyborach.
O zaletach parytetów, agresji w polityce i poziomie szczęścia społecznego, a także przesądach na rolę kobiet w tym wszystkim – w wywiadzie dla POLITYKA.PL mówi Martha Nussbaum, znana amerykańska filozofka.
Po raz pierwszy kobiety miały zagwarantowane 35 proc. na listach wyborczych. Partie obsadziły paniami prawie 44 proc. wszystkich miejsc. W nowym Sejmie zajmą jednak niespełna 23 proc. ław. W porównaniu z poprzednią kadencją - niewielki wzrost.
Największy sukces feminizmu w Polsce polega na tym, że słowo feministka przestało oznaczać kompletną wariatkę.
35 proc. miejsc na listach wyborczych? A skąd my tyle kobiet weźmiemy? – narzekali politycy. Niepotrzebnie.
Prezydent podpisał ustawę wprowadzającą 35 – proc. kwoty na listach wyborczych. To sukces Kongresu Kobiet, który walczył o to przez półtora roku. Sukces największy może się okazać ostatnim, bo nie ma zgody, czym stowarzyszenie ma się teraz zająć.
Sejm przyjął parytety – ogłosiły serwisy informacyjne. I to sporą większością głosów. Ach jak europejsko, postępowo i światle. Tylko, że to nie prawda.
Na całym świecie władza nieuchronnie przechodzi w ręce kobiet. To nie postulat, to stwierdzenie oczywistości.
Australia, Finlandia, Słowacja – w ciągu tygodnia trzy państwa zachodnie postawiły kobiety na czele swoich rządów. Czy kryzys gospodarczy toruje kobietom drogę na szczyty władzy?
Politycy przygotowują liderki Kongresu Kobiet na to, że przed wyborami samorządowymi raczej nie zostaną uchwalone przepisy wprowadzające obowiązkowe parytety płci na listach wyborczych.