Zwykło się uważać, że o wyborze decyduje przede wszystkim to, czy kardynałowie elektorzy zechcą kontynuacji linii poprzedniego papieża.
Zdaniem autora cyklu reportaży „Bielmo” Watykan i kolejni papieże dobrze wiedzieli o pedofilii w Kościele, jeszcze zanim media zaczęły dociekać prawdy o niej, a więc już przed pontyfikatem Karola Wojtyły.
W niedzielę podczas spotkania z wiernymi na Placu Świętego Piotra w Rzymie Franciszek znów podjął temat agresji Rosji w Ukrainie. Poświęcił mu całe swoje wystąpienie. Znów w kontrowersyjnym duchu.
Autorytet moralny Kościoła upada na naszych oczach. Jego nauka od dawna trafia w próżnię. Pytanie, czy politykom nadal opłaca się zabiegać o wsparcie duchownych.
Po najnowszych nominacjach kardynałów z prawem do wyboru następcy Franciszka jest dziś 132, a wszystkich razem purpuratów 226.
Franciszkowi zależy na „umiędzynarodowieniu” kolegium kardynalskiego i konsekwentnie zmierza do tego celu. Niekoniecznie zaś do tego, by manipulując nominacjami, zapewnić wybór następcy po swojej myśli.
Franciszek przyjął w Watykanie dygnitarza Cerkwi Moskiewskiej abp. Antonijego, metropolitę wołokołamskiego. To pierwszy bezpośredni kontakt obu Kościołów na tak wysokim szczeblu od napaści Rosji na Ukrainę.
Ta podróż to papieska próba rzucenia katolikom koła ratunkowego.
Słowa i gesty są ważne w polityce świeckiej i kościelnej, lecz nie wystarczą, by odbudować zaufanie ofiar i wizerunek liderów. Cywilizacja białego człowieka ma w szafach tony „małych mokasynów”.
Papież Franciszek wprowadził pół świata w osłupienie swoimi komentarzami na temat wojny w Ukrainie. Kręci, lawiruje i nie chce wprost nazwać najeźdźców – najeźdźcami, a ofiar – ofiarami agresora. Trudno też pojąć, czemu Franciszek chce jechać do Moskwy, do której i tak go nie zapraszają, i rozmawiać z Putinem. Bo tylko on ma klucze do bram pokoju?