W wiosenne leniwe popołudnie wieś zdaje się niczym nie różnić od tysiąca innych. Tyle że czasem mijany przechodzień – zamiast z zasępieniem wymamrotać dzień dobry – przystanie, podejdzie dziwnie blisko, przytuli się i za rękę poprowadzi do swojego domu – Domu Pomocy Społecznej. – To nasz Jasio! Wczoraj wrócił z wyjazdu do Ustki, stąd ten kapitański strój – spieszą wyjaśniać przyjezdnemu mieszkańcy Miszewa Murowanego pod Płockiem.
Dzieci głuchoniewidome żyją w jednolitej smudze trwania. Bez czasu, bez przeszłości, bez przyszłości. Niektóre udaje się stamtąd wydostać.
- Spójrzcie, jak daleko zaszliście. Jeszcze 30 lat temu byliście izolowani w specjalnych ośrodkach. Nikt z was nie biegał na sto metrów. Dzisiaj ścigacie się na trasie maratonu - te słowa skierowała do 7 tys. sportowców upośledzonych umysłowo Eunice Kennedy-Shriver podczas X światowych letnich Igrzysk Specjalnych w Północnej Karolinie. Ogromny Carter Finley Stadium był wypełniony do ostatniego miejsca, a relacje przekazywały największe stacje TV w Ameryce i na świecie.
To miejsce na Kaszubach nazywa się Osadą Burego Misia. Mieszka tu dziewięć misiów, pięć niedźwiedzi i ksiądz, przez jednych uwielbiany, przez innych traktowany jako dziwak. Bo też po co ludziom jego bure misie? I po co zwierzęta, dzięki którym bure misie czują się po ludzku? Grażyna i Lodzia mają psy i dwa strusie emu. Adam konie i lamę. Ewa świnki wietnamskie brzuchate. Roman i Jacek kury jedwabiste, kury miniaturki, perliczki, pawie oraz bażanty. Wikuś nie ma żadnego zwierzątka, bo nie podołałby. A Eli na wizytówce ksiądz dał wydrukować: "hodowca mamrotek", bo Ela stale coś mamrocze pod nosem. Trafiła do osady w październiku ubiegłego roku, po śmierci mamy i na razie jeszcze nie bardzo wiadomo, czego się po niej spodziewać. Jest zamknięta, trudna w kontaktach. Ale kto wie, może wkrótce i ona zostanie hodowcą czegoś bardziej konkretnego niż mamrotki?
Są malarzami, chociaż nie używają rąk. Jedni nie mają ich w ogóle, inni stracili władzę w dłoniach. Być może otrzymaliście właśnie kartkę świąteczną lub kalendarz na nowy rok z ich obrazami. Nie domyślacie się nawet, że wielu z nich nie przetrwałoby nawet kilku dni bez bliskich, bez domu opieki społecznej. Choć Stanisław Kmiecik, który urodził się bez rąk, prowadzi samochód. Drzwi otwiera pilotem umieszczonym w bucie, nogą wkłada kluczyki do stacyjki, nogami trzyma kierownicę. Ale policjanci, gdy zatrzymują go za przekroczenie szybkości, muszą sami wyjmować dokumenty z jego kieszeni.
W Polsce jest ponad 4,5 mln osób niepełnosprawnych. 2,5 mln inwalidów należy do dawnej I i II grupy - czyli najbardziej upośledzonych życiowo. To z myślą o nich powołano zakłady pracy chronionej (zpch), które otrzymały od państwa przywileje podatkowe - aby zachęcić pracodawców do zatrudniania inwalidów. Idea była szlachetna: wesprzeć tych, którym trudniej na rynku pracy. W praktyce obróciła się we własną karykaturę. W istocie zakłady pracy chronionej wspierają głównie prywatnych właścicieli. Z naszych szacunkowych obliczeń wynika, że w zeszłym roku każdy ze 175 tys. niepełnosprawnych tu zatrudnionych przysporzył swojemu pracodawcy średnio ok. 20 tys. zł (200 mln starych!). Tak działa mechanizm przywilejów, tłoczący do zpch pieniądze, z których sami inwalidzi korzystają tylko w znikomym stopniu. Nic dziwnego, że w ciągu ostatnich pięciu lat liczba takich zakładów rosła lawinowo: z 561 do 2742, topnieje natomiast liczba prawdziwych spółdzielni inwalidzkich, najbardziej przystosowanych do potrzeb osób upośledzonych. Zafundowaliśmy więc sobie w sumie najmniej sprawny system wspierania niepełnosprawnych. W dodatku kryminogenny - o czym poniżej.
Widzącemu trudno zrozumieć, że można nie ogarniać świata wzrokiem. Więc jak się go ogarnia? Widzący powinien sobie wyobrazić, że w miejscu oczu ma kolana albo łokcie. Nic poza dotykiem. Tylko dotyk, dźwięk, zapach, ucisk powietrza sprężanego między czołem a przedmiotem, który ma się przed sobą. Niech spróbuje to sobie wyobrazić, choćby tylko raz, w piątek, 13 listopada, w Międzynarodowy Dzień Niewidomych.
Aldonka Plewińska z Katowic prosi, żebym jej podała dwie gruszki otrzymane za dobre sprawowanie w szkole. Bierze je ode mnie brodą i krótkim kikutkiem. Drugą rękę natura amputowała równo z tułowiem nie zostawiając najmniejszej bodaj cząstki, nawet stawu. Kiedy Aldonka skacze do łazienki na swej jedynej nodze, żeby je umyć, gruszki na kikuciku podtrzymywane brodą leżą jak przyklejone, choć Aldonka odbija się na nodze od podłogi, jakby miała w niej niewidzialną sprężynkę.
Prezes Włodzimierz Dobrowolski deklaruje chęć uzdrowienia Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. Zwolnił już 75 urzędników, m.in. prawie wszystkich dyrektorów w centrali i kilkunastu szefów oddziałów terenowych. Jednocześnie doprowadził do zupełnego zablokowania działalności funduszu. Na koncie PFRON leży 350 milionów złotych. Wiele osób ocenia działania prezesa jako dyletanctwo podszyte motywami politycznymi.