Nawet wyrok za popełnienie zbrodni kiedyś ulega zatarciu, a nasze dane medyczne są archiwizowane na zawsze. Informacja, że ktoś bywał u psychiatry albo że kobieta była w ciąży, ale nie urodziła, jest jak bomba, której zapalnik ktoś może uruchomić – ostrzega Robert Mołdach, ekspert bezpieczeństwa ochrony zdrowia.
Kto był w szpitalu, wie, że jedzenie najczęściej jest niesmaczne i jest go za mało, a pacjentów dokarmiają rodziny. PiS odkrył ten fakt na 40 dni przed wyborami i poprawę szpitalnej diety wrzucił na wyborcze sztandary.
Mama Ginekolog straciła czujność i wygadała się, że znajome i rodzinę przyjmuje co prawda po godzinach, ale na NFZ i w znakomicie wyposażonym gabinecie uniwersyteckiej kliniki. I wybuchł skandal.
Dostęp do publicznej opieki zdrowotnej jest coraz trudniejszy, a składki coraz wyższe. Płacimy więcej, ale nie po to, żeby było nam łatwiej się leczyć, a kolejki były krótsze. Rząd chce wydać nasze pieniądze nie tylko na zdrowie. Najlepiej, żebyśmy nawet nie wiedzieli na co.
Rządzący za pomocą podwyżek płac minimalnych skłócili wszystkich ze wszystkimi: społeczeństwo z lekarzami i pielęgniarkami, środowiska medyczne ze sobą. Szpitale alarmują, że pieniędzy brakuje, będą więc zamykać kolejne oddziały.
Szpitale wprowadzają nowe zasady odwiedzin. Jedne dbają o komfort pacjenta, inne kierują się własną wygodą. O prawie chorych do kontaktu z bliskimi musiał im przypomnieć Rzecznik Praw Pacjenta.
Od 1 lipca minimalne płace w zawodach medycznych mają wzrosnąć przeciętnie aż o 30 proc. Z rządowego projektu niezadowoleni są jednak tak lekarze, jak i pielęgniarki. Nie poprawi on także losu pacjentów.
W proponowanym przez ministra zdrowia Adama Niedzielskiego projekcie nie pomyślano o tzw. nadmiarowych śmierciach. Pomyślano za to o stanowiskach i pieniądzach.
W szpitalu w Pszczynie kontrola NFZ wykryła „rażące nieprawidłowości m.in. w organizacji, sposobie realizacji i jakości udzielonych świadczeń” zmarłej tam na sepsę ciężarnej Izabeli.
Ostatnio dostałam rachunek za ogrzewanie – 14 tys. zł. Aż usiadłam. W budynku mamy miejsca dla 40 pacjentów i żadnego łóżka już tu nie wciśniemy – opowiada Anna Żebranowicz, dyrektorka Hospicjum Bonifratrów we Wrocławiu.