Algorytmy mediów społecznościowych służą dziś głównie interesom ich właścicieli. Ale jak w „Matrixie” powstaje też opozycja przeciw imperiom Elona Muska czy Marka Zuckerberga. Takim schowkiem dla niezależnych twórców chce być platforma Substack.
W bezprecedensowej sprawie na styku bezpieczeństwa i wolności słowa sędziowie zdecydowali, że spółka zarządzająca TikTokiem w USA musi odciąć się od chińskiego właściciela. Albo straci użytkowników.
Gdzie tu wolność słowa? Gdzie ochrona przed dezinformacją? Nigdzie. Gdyby to nie był felieton w szanującym się tygodniku, tylko dyskusja w internecie, ująłbym to nieco dosadniej, ale tradycyjne media podlegają innym ustawom.
Zmarł założyciel francuskiego Frontu Narodowego; Meta rezygnuje z fact-checkingu; „urealniony” Centralny Port Komunikacyjny; szkoły przed feriami; polskie skoki narciarskie na zakręcie.
Kampania prezydencka w 2025 r. jak żadna dotąd pokaże zmianę, jaka już się dokonała w polityce. Kandydaci na każdym kroku zmuszeni będą do ważenia słów, gestów i reakcji, które natychmiast zaczną egzystować w internecie własnym życiem.
Stał się rajem dla kłamców i hejterów, ale jednocześnie jest największą globalną platformą informacji społeczno-politycznej. Czy powinniśmy się z niego wyiksować?
Przeglądanie mediów społecznościowych, niewinna z pozoru czynność, może zmieniać fizjologię i anatomię mózgu.
Jak odnaleźć spokój w czasach, gdy nawet frytkownica walczy o naszą uwagę za pomocą powiadomień? Małgorzata Halber szuka wsparcia u krytyków cyfrowego kapitalizmu, a słuchacze – w dźwiękowych pejzażach muzyki ambient.
Kłopoty Lotu; Iga Świątek na „dopingu”; wirus ptasiej grypy coraz bliżej ludzi; premiera nowej powieści Andrzeja Sapkowskiego; najmłodsi w Australii już nie skorzystają z social mediów.
Australijski parlament przyjął ustawę wprowadzającą kary finansowe dla firm zarządzających aplikacjami i stronami, jeśli wpuszczą na nie osoby poniżej 16. roku życia. Prawo jest bezzębne, ale ma silny ładunek symboliczny.