Powidoki PRL wróciły w wojnie na teczki, toczonej przez otoczenie prezydenta Dudy z ministrem Macierewiczem. Szkoda, że fundamentalny kiedyś spór o stosunek do przeszłości doczekał się tak marnego aneksu.
Po siedmiu latach Marian Krzaklewski wraca do polityki. Bo zmienił poglądy czy tylko trochę je przewietrzył? Wkrótce rozstrzygną o tym wyborcy.
Po siedmiu latach Marian Krzaklewski wraca do polityki. Bo zmienił poglądy czy tylko trochę je przewietrzył? Wkrótce rozstrzygną o tym wyborcy.
Czy Platforma chce wygrać jako Platforma, czy kryptoPiS?
Związkowcy z Solidarności wiedzą, że do strajku generalnego nie znajdą chętnych. Zwłaszcza że w związku ścierają się różne frakcje, a do załatwienia wciąż pozostaje „sprawa Mariana”.
Gdyby przyznawali Nobla za zmarnowane szanse, Krzaklewski byłby faworytem
Atak na Mariana Krzaklewskiego, przeprowadzony podczas XIV Zjazdu Solidarności w Poznaniu, szybko się załamał. Przeciwnicy szefa „S” wyraźnie przegrali w głosowaniu – 31 do 182. Nie świadczy to jednak o realnej sile przewodniczącego. To żaden z jego rywali nie poczuł się na tyle mocny, by samodzielnie pokusić się o zwycięstwo.
I nagle zniknął. Tym bardziej go nie ma, że jeszcze przed chwilą wszędzie było go pełno. Zgryźliwi mówią o syndromie Waldemara Pawlaka. Ale Pawlak nigdy nie był tak potężny jak Krzaklewski, który połączył prawicę, wygrał wybory, wymyślił premiera i poruszał nim jak pacynką, rozdzielał posady i przywileje, sam szykował się na prezydenta. I nagle zapadł się pod ziemię.
W pierwszym dniu zjazdu NSZZ Solidarność Marian Krzaklewski zapowiedział, że zrezygnuje z kierowania Akcją Wyborczą Solidarność, jeżeli ugrupowania tworzące Akcję powołają federację (najpóźniej do końca stycznia); wówczas on skupi się na kierowaniu związkiem. Jeżeli federacja nie powstanie, wówczas Solidarność, kierowana oczywiście przez Krzaklewskiego, utworzy własne ugrupowanie, nastawione na realizację programu związku.