Czy członkowie Akademii nie zrozumieli feministycznego przesłania opowieści o Barbie? A może za nieobecnością aktorki i reżyserki na liście nominowanych stoją bardziej skomplikowane mechanizmy?
Wielogodzinne widowiska i wielkie role. Przewrotna satyra wyśmiewająca nierówności. Wywołujący rzekę łez dramat familijny. Podsumowujemy rok w światowym kinie.
Na prawicy pojawiają się głosy, że film jest za bardzo woke. Na lewicy krytykują, że dzieło promuje kapitalizm, zamiast krytykować utowarowienie kobiecej seksualności. A co „Barbie” mówi o przyszłości relacji damsko-męskich? Uwaga: spojlery.
Rozbuchany marketing „Barbie”, nostalgia 40-latków i rosnąca potrzeba eskapizmu przyniosły efekty: film Grety Gerwig podbija kina. Co ma nam dziś do powiedzenia lalka w neonowym różu?
W cieniu strajku aktorów i scenarzystów więdnie instytucja czerwonego dywanu – synonimu blichtru, ale i skrawka materiału, na którym się świetnie zarabia.
Ubiegłego lata przychody z kin – wciąż niedomagających po pandemicznej izolacji – uratował Tom Cruise, nadlatując z długo oczekiwaną drugą częścią „Top Gun”. W tym roku podobną misję wypełniły Greta Gerwig, Margot Robbie i lalka Barbie, a swoje dorzucił Christopher Nolan.
Dorośli mogą liczyć na dobrą zabawę, lecz na poziomie zaawansowanego współczesnego dyskursu o biologicznej i kulturowej płci, nierównościach w traktowaniu kobiet, męskiej władzy jest to jednak propozycja nie do końca satysfakcjonująca.
Jedną z wielu karier lalki Barbie są występy w filmach animowanych. Do tej pory powstało ich aż czterdzieści dwa.
Z jednej strony plastikowa różowa trzpiotka, z drugiej ponury „niszczyciel światów” – jednoczesna światowa premiera filmów „Barbie” i „Oppenheimer” to sytuacja komiczna, której internauci nie mogli przepuścić.
Barbie początkowo miała pomagać małym Amerykankom planować dorosłe życie, wkurzała feministki, ale wylansowała też własny styl – barbiecore.